- Moim zdaniem, gdyby nie ten rzucony ręcznik, Wilderowi naprawdę mogło się coś stać. On chciał go w pewnym momencie zwolnić, tymczasem powinien mu w rzeczywistości dać podwyżkę. Bo gdyby nie Breland, to nie byłoby dziś tematu naszej trzeciej walki - mówi Fury. - Gdyby to jeszcze trochę potrwało, Wilder byłby skończony i nie wyszedłby więcej do ringu. Breland uratował mu karierę - przekonuje "Król Cyganów", odnosząc się również do słów "Brązowego Bombardiera", że w jego mniemaniu Tyson nie jest prawdziwym mistrzem. - Nie wiem, co on pali. Czy on był mistrzem zanim go pobiłem? Zresztą skoro ja nie jestem mistrzem, to kim on jest po takiej porażce? Roztrzaskałem go na kawałki i zabrałem mu pas, więc jestem prawdziwym i pełnoprawnym championem. Niepotrzebnie szuka na siłę jakiś wymówek. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku spotkamy się po raz trzeci, lecz na ten moment tak naprawdę jeszcze nic nie wiemy - dodał Fury.