Do tych dwóch walk jeszcze daleka droga, bo Tyson musi pokonać Deontaya Wildera (42-1-1, 41 KO), zaś Joshua musi odprawić Kubrata Pulewa (28-1, 14 KO). Obozy dogadały się jednak co do najważniejszego, czyli pieniędzy. Wszystkie wpływy z pierwszej walki zostaną podzielone po równo, a w rewanżu w stosunku 60 do 40 na korzyść tryumfatora pierwszej potyczki. Najgorsze już więc za nami. Kto naprawdę jest faworytem? Pierwsze kursy bukmacherskie pokazują, że raczej Fury. On sam zresztą mocno wierzy w siebie. Skoro pokonał ostatnio przed czasem Wildera, to tym bardziej pokona Joshuę - to filozofia mistrza WBC wagi ciężkiej. - Biję dużo mocniej niż Joshua. Nie patrzcie na rekord, to może być mylące. Kontrakt zawodowy podpisywałem mając dziewiętnaście lat. Byłem jeszcze chłopcem, a nie dojrzałym mężczyzną jak teraz. Gdybym podpisał kontrakt kilka lat później, znokautowałbym tych, którzy dotrwali ze mną do ostatniego gongu we wcześniejszym etapie mojej kariery. Andy Ruiz nie jest typem punchera, a pokonał Joshuę przed czasem. Ja na pewno biję mocniej od nich obu. Potwierdzają to zresztą zawodnicy, którzy mieli okazję sparować ze mną i Joshuą - mówi champion World Boxing Council. - Moje ciosy ważą więcej, lecz w boksie naprawdę nie chodzi o to, kto bije najmocniej. W tej grze chodzi przede wszystkim o umiejętności bokserskie. A te również stoją za mną. Przez dwanaście lat zawodowej kariery wciąż pozostaję niepokonany - dodał obchodzący niedługo 32.