To, co działo się wokół tej walki, można nazwać kabaretem. Bo przecież pierwotnie rywalem Amerykanina miał być Manuel Charr (31-4, 17 KO). Ostatecznie Niemca pozbawiono pasa WBA Regular, a do starcia o niego wyznaczono Bryana i Stiverne'a, który nie wygrał pojedynku od ponad pięciu lat! O dziwo walka była lepsza niż można było się spodziewać. Stiverne źle wszedł w pierwszą rundę, ale od drugiej radził sobie już znacznie lepiej. To on wyprowadzał mocniejsze ciosy, bite ze złymi intencjami. Bryan natomiast konsekwentnie boksował lewym prostym. Nie ranił nim, ale bardzo utrudniał życie i przede wszystkim trafiał. Po kilku rundach pojedynek na kartach był prawdopodobnie w okolicach remisu. Dopiero w drugiej połowie nieco aktywniejszy Trevor zaczął zyskiwać nieznaczną przewagę. Ale nie dominował. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Koniec nastąpił w jedenastej odsłonie, gdy Bryan dwukrotnie doprowadził przeciwnika do nokdaunu ciosem z prawej ręki. Sędzia zastopował potyczkę w połowie jedenastej rundy. Teraz Bryan musi w przeciągu 120 dni stoczyć obowiązkową obronę z Charrem.