Irlandczyk zaczął trochę spięty. Wyglądał na silniejszego fizycznie, ale Belg sięgał go długim prawym krzyżowym. Szukał też dołów. Tempo nie było zbyt wysokie. Od trzeciej odsłony McCarthy zaczął wchodzić w walkę i łapać luz. Na półmetku McCarthy zaczął zyskiwać przewagę, a dodatkowo jego przeciwnik zgłosił problemy z okiem. Tommy poczuł krew i podkręcił tempo, spychając coraz częściej Laggoune'a do odwrotu. Wszystko było jednak robione w jednostajnym tempie, bez zrywów, takie... trochę nijakie. Końcówka była już nieco lepsza po obu stronach, ale generalnie nowy mistrz Starego Kontynentu jest w zasięgu przynajmniej kilku Polaków. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 114:114 (rodak Laggoune) i dwukrotnie 116:112.