Przemysław Garczarczyk: Przede wszystkim: najlepszego w 2021 roku - jak mija ten nowy rok? Wiem, że czy nowy czy stary rok, to nie jest tak, że siedzisz przed telewizorem i oglądasz boks. Opowiedz o normalnym dniu Górala, pana po czterdziestce. Tomasz Adamek: - Niewiele się zmieniło, czy to było dziesięć lat temu czy teraz. Śniadanko, jest czas to idę do kościółka, później biegam około dziesięciu kilometrów. Jest walka z cieniem, jakiś lekki obiad i czekam kiedy żona Dorota przyjdzie z pracy. Niby nuda, ale mam nieruchomości, zawsze coś trzeba zrobić. Jeśli się chce pracować, to się zawsze coś znajdzie. Nie ma tak, żebym nie wiedział, co ze sobą zrobić. Ostatnio padło Twoje nazwisko w moich rozmowach z trenerami. Każdy mówił, że na pewno przyjemnością jest ciebie trenować, bo... słuchasz. Jak wiele może przekazać dobry trener w narożniku, mając minutę czasu między rundami? - Walka walką, ale do niej masz cały czas na przygotowania, osiem czy dziesięć tygodni. To jest ten czas, kiedy analizujesz przeciwnika, nad tym się pracuje cały obóz. W ringu, oczywiście, że podpowiedzi trenera są dobre, ale gdy przychodzi zmęczenie może chciałbyś coś zmienić, ale to tak do końca się już nie da. Nie da się w ringu zrobić nie wiadomo czego, jeśli się tego nie przepracowało na obozie. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! Pamiętam walkę z Wiaczesławem Głazkowem, kiedy nic nie szło po twojej myśli. Końcowe rundy, popraw mnie jeśli się mylę: wyglądało tak, jakbyś doszedł do wniosku, że taktyka nie ma sensu. Poszedłeś na wyniszczenie, stawiając wszystko na całość. - Tydzień przed walką miałem lekką grypę i w dniu walki nie byłem sobą, to nie był mój dzień. Nie miałem energii, nie było tego, co bym chciał. Walczyłem jak mogłem, poszedłem na całość, tak jak powiedziałeś, w końcowej fazie, ale wchodząc do ringu musisz być sto procent. Bo inaczej przegrywasz. Szczerze, znamy się wiele, wiele lat - nie lubię tłumaczeń "to nie był mój dzień". Tak można wytłumaczyć każdą porażkę. Jak to wygląda od strony pięściarza, w dniu walki - to kwestia mentalna? - Wstajesz rano - ja się budzę i robię znak krzyża - robię parę szybkich uderzeń, taka mini walka z cieniem. Wtedy też tak zrobiłem, obudziłem i wiedziałem, że to nie będzie mój dzień. To jak w każdym zawodzie - jednego dnia jesteś najlepszy, innego trochę gorszy. Boks to sport dwóch facetów na ringu. Nie tak jak w piłce, gdzie każdy może ci pomóc - tutaj jesteś sam, jesteś gorszy i przegrywasz. Zastanawiałeś się jak wyglądała twoja walka z Jarrellem Millerem, wiedząc dziś o jego wielkich problemach ze środkami dopingowymi? Żałujesz, że nie było wtedy kontroli antydopingowych? - To nie jest powiedziane, że dzisiaj bierzesz jakieś środki i będziesz zwyciężał. Pięściarze ładują się różnymi koksami, a i tak walki przegrywają. Dostałem cios i tak w sercu pomyślałem, że trzeba pomalutku zwijać żagle i płynąć do portu. Po prostu przegrałem i nie ma dyskusji, Byłem tego dnia gorszy, dostałem lufę i game over. Obserwujesz wszystko co się dzieje, zainteresowanie wokół walk pięściarzy, przy których jesteś prawie juniorem młodszym? Było Tyson kontra Jones, ma być Tyson - Holyfield. Oglądałeś walkę Tysona z Roy’em? - Oglądałem, chciałem zobaczyć jak będą wyglądać starsi ode mnie panowie. I wyglądali bardzo dobrze, choć Mike ma chyba 53 lata. Dobrze to wyglądało. Wiek to nie wszystko jak masz serce do walki i zdrowie. Mam 44 lata, czuję się świetnie - gorzej jak nie trenuję. Wiadomo, że ciosy na głowę nie idą w parze ze zdrowiem, ale jak się ruszam, to czuję się nie na 44, ale 34 lata. Pamiętasz ile miałeś lat, kiedy dostałeś prestiżowy pas magazynu "Ring" wagi cruiser, ciągle jako jedyny Polak w historii? Szkoda Ci, że nie zostałeś w wadze junior ciężkiej, gdzie przecież nie przegrałeś ani jednej walki? - Nie pamiętam ile miałem lat, ale byłem po trzydziestce. W junior ciężkiej czułem się świetnie, wagi nie musiałem robić, była to kategoria dla mnie naturalna. Ale kariera sportowa jest bardzo krótka, mało czasu, kiedy możesz zarabiać pieniądze. Nie mieliśmy przeciwników, a Ziggy (Rozalski) mówił wtedy - nie masz z kim walczyć, jesteś najlepszy, idziesz do wagi ciężkiej bo tam są pieniądze. Poszliśmy za pieniędzmi, poszliśmy do wagi ciężkiej bo kariera sportowca jest bardzo krótka. Największa różnica między wagą ciężką i junior ciężką? - Żadnej różnicy. Wiadomo, że biją mocniej, chłopy ważą ponad 100 kilo, cios inaczej boli... ale jesteś szybszy. Czułem się lepiej bo jak jesteś szybki, to wygrasz z każdym. Jak nie masz szybkości, to nie dasz rady.Nie wiem czy wiesz, ale powiedzenie "jak jesteś szybki, to wygrasz z każdym" ma już w Polsce status legendy. Chyba koszulki dla twoich fanów z takim napisem trzeba zrobić... - ...Przemek, bo taka jest prawda! Jesteś szybki, masz w ringu przegląd sytuacji i nie dasz się zaskoczyć - nikt ci nic nie może zrobić. Masz do tego dobrą, twardą szczękę, masz papiery, będziesz mistrzem. Po prostu. Słyszę, że masz być gościem specjalnym na gali Michała Cieślaka w kwietniu, w Polsce - możesz potwierdzić? Zostaniesz od razu przygotowywać się do powrotu na ring, choć na temat rywala jeszcze nic nie wiadomo? - Tak, potwierdzam - będę na walce Michała. Co do powrotu... zaraz po świętach Wielkanocnych polecę do Gusa Currena, na Florydę. Potrenuję tam kilka tygodni, wrócę do siebie i polecę jeszcze raz. Takie dwa etapy obozy, jakieś 8-9 tygodni, żeby dojść do normy bo lata lecą. Ale chcę pokazać, że 44 to tylko liczba. Chcę wrócić 18 czerwca i wygrywać. Przemysław Garczarczyk z USA, Polsat Sport