Zawodowy górnik z kopalni Bielszowice czuł się na ringu w Kopalni Soli w Wieliczce, jak ryba w wodzie. W walce wieczoru, podczas gali w reprezentacyjnej Komorze Warszawa na głębokości 125 m, w ekspresowym tempie poradził sobie z boksującym z odwrotnej pozycji przeciwnikiem, który co dzień trenuje boks w Niemczech, w Heidelbergu. Rene nie zdążył nawet pokazać, czy drzemią w nim jakiekolwiek umiejętności, bo Talarek już w pierwszej rundzie rozstrzygnął ten nierówny pojedynek. Słynący z toczenia zaciekłych walk wyjazdowych Polak zaczął od ciosów na dół, by po nieco ponad dwóch minutach wystrzelić prawym sierpowym, po którym przeciwnik runął na matę ringu. Rene jeszcze się podniósł, ale urodzony w Garwolinie pięściarz już nie dał mu dojść do siebie i po chwili jeszcze raz doprowadził do nokdaunu, tym razem ciosem z lewej ręki. Rene wstał, ale po mowie ciało widać było, że już nie ma zamiaru dłużej narażać zdrowia, a za moment na ring poleciał biały ręcznik z jego narożnika. Decyzja mogła być tylko jedna, sędzia Włodzimierz Kromka przerwał pojedynek i tym samym polski górnik zwyciężył przed upływem pierwszej rundzie przez techniczny nokaut. - Czułem się dobrze przygotowany, czułem luz. Lewy prosty po zakroku miał działać i ustawiać całą dodatkową akcję. Wykorzystałem taką akcję, jak zwód lewym prostym na dół i cios sierpowy na górę - powiedział przed kamerą bokser.org Talarek. Po takim starciu, które nie kosztowało naszego rodaka wielkiego nakładu sił, jest on gotowy na kolejne wyzwanie jeszcze w tym roku. - Cały czas szlifuję formę po to, by jeszcze w tym roku chętnie zaboksować. Myślałem o paru zawodnikach, chętnie zawalczyłbym z Patrykiem Szymańskim lub Damianem Jonakiem - wyjawił rutynowany zawodnik, którego bilans zawodowy to 22 zwycięstwa, 13 porażek i 2 remisy. Art