- Trochę inaczej wyobrażałem sobie ten powrót do kategorii cruiser. Za mało biłem lewą ręką i za to mam pretensje do siebie. Wierzę, że wygrałem więcej rund i całą walkę - powiedział Artur Szpilka (24-4, 16 KO) tuż po starciu z Siergiejem Radczenką (7-6, 2 KO). - Na pewno był jeden nokdaun, bo to pamiętam. Drugi raz też leżałem, ale to nie był czysty cios. Na pewno jeden był czysty. Teoretycznie dwa nokdauny i tyle. W środku ringu nie dałem sobie zrobić krzywdy - komentował "Szpila". Przytłaczająca większość komentatorów jest jednak zdania, że w Łomży zdecydowanie lepszy na ringu był jednak Ukrainiec. Werdykt austriackich arbitrów wprost jest nazywany skandalem. "Największa kompromitacja w historii polskiego boksu. Największa. Po co robić takie walki, po co!!!" - napisał na Twitterze rozemocjonowany Przemysław Gancarczyk, ekspert bokserski. "Kpina, skandal i żenada! Sędziowie, oddajcie zwycięstwo Radczence!!!" - komentował bokserski ekspert Interii, Artur Gac. Po kilku godzinach Szpilka także odniósł się do walki za pomocą mediów społecznościowych. Jego komentarz był już znacznie bardziej zdystansowany, niż wcześniejsze słowa. "Walki jeszcze nie widziałem... Nie jestem zadowolony z przebiegu i uważam ze rewanż to priorytet... Knockout Boxing Night, mam nadzieję, że jak najszybciej" - napisał Szpilka, zwracając się do organizatorów gali.