To była nietypowa walka, bo toczyła się o tytuły mistrza świata wagi super piórkowej (59kg) i lekkiej (61,2kg). Obaj oczywiście musieli osiągnąć ten niższy limit. Znając style obu pięściarzy wiadomo było, że kibice, którzy wykupią płatne przyłączę, na pewno nie będą się nudzić. I nikt nie miał prawa narzekać. "Czołg" zaczął w swoim stylu. Przechodził do półdystansu, gdzie szukał mocnych haków i sierpów. Ale Meksykanin na każdy jego cios odpowiadał 4-5 swoimi. I nawet jeśli trzy poszły w powietrze bądź na gardę, ostatni niemal za każdym razem dochodził do celu. Amerykanin długo nie potrafił sobie z tym poradzić. Bił mocniej, bardziej wyraziście, lecz Santa Cruz momentami zapychał go na liny i zasypywał swoimi ciosami. Pierwsze trzy rundy znakomite, chyba nawet z lekką przewagą Leo. W czwartym starciu nowy pupilek Floyda Mayweathera trafił świetną kombinacją lewy podbródkowy-prawy sierp. Santa Cruz przez moment był w tarapatach, lecz wrócił dobrą rundą numer pięć. Przełom nastąpił w szóstej odsłonie. Gervonta swoimi sierpami zaczął przebijać gardę przeciwnika. Zagonił go na liny i po zwodzie wszedł Meksykaninowi pod prawy krzyżowy, huknął lewym podbródkiem - idealnie na szczękę, gasząc Santa Cruzowi światło na dobre trzy minuty. Brutalny nokaut na koniec kapitalnej walki. Do tego momentu wszyscy sędziowie punktowali na korzyść Davisa 48:47. "Czołg" schodził więc z ringu z pasami WBA w obu limitach.