Ciekawie było już przed walką wieczoru. Jako pierwszy do ringu wkroczył Smith, mimo że to nie on posiadał pas mistrza świata WBA (tytuł WBC był wakujący). "Nie podoba mi się to. Wiem, że liczą się pieniądze, ale nie podoba mi się to" - mówił komentator platformy DAZN, która pokazywała galę z San Antonio.Ze względu na olbrzymią przewagę wzrostu, Brytyjczyk mierzy 191 cm, a Meksykanin tylko 173 cm, to "Canelo" musiał skracać dystans i od początku to robił. Alvarez potrafił podejść i zadać celny cios, a nawet serie. Statystyka po trzech rundach pokazała, że co prawda Meksykanin rzadziej uderzał, ale zdecydowanie częściej trafiał (85 ciosów, 45 procent celnych) niż Smith (168 ciosów, tyko 19 procent celnych).Sytuacja się nie zmieniała. To Alvarez był tym bardziej atakującym, szukającym rozwiązań. Meksykanin stosował więcej kombinacji, oprócz ciosów na głowę od czasu do czasu starał się także zaatakować tułów. Brytyjczyk próbował z defensywy zadawać pojedyncze ciosy, a czasami nawet kilka naraz. To jednak rywal raczej prowadził na kartach sędziów. Przebieg walki odzwierciedlała statystyka. W siódmej rundzie aż 60 procent z mocnych ciosów "Canela" doszło celu, gdy w odwrotnym przypadku zaledwie 20 procent. Dziewiąta runda to był popis Meksykanina. Od początku przypuścił szturm, który trwał przez trzy minuty. Podbródkowy spowodowały lekkie krwawienie z nosa rywala, a prawy sierpowy rzucił go na liny, od których ten się jednak odbił i walczył dalej. Widać było już wyraźnie, że jeśli pojedynek skończy się w normalnym czasie, to Alvarez wygra na punkty. W 10. rundzie tylko sześć ciosów Smitha doszło celu, przy 30 rywala. Brytyjczyk nie miał pomysłu, jak dobrać się do przeciwnika. Do końca walki nic się nie zmieniło. Sędziowie orzekli: 119-109 (dwóch), 117-111 na korzyść Alvareza. Tak więc Meksykanin odebrał rywalowi pas WBA i zdobył wakujący WBC. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! Statystyki walki Alvarez - Smith: ciosy484-536 ciosy celne 209 (43 procent)-97 (18 procent)mocne ciosy220-228 mocne ciosy celne126 (57 procent)-55 (24 procent) Autor: Paweł Pieprzyca *** Mający ponad dwieście zwycięstw w boksie olimpijskim Frank Sanchez (17-0, 13 KO) na co dzień trenuje na jednej sali z "Canelo". Dziś poprzedził jego występ i efektownie znokautował Juliana Fernandeza (14-3, 11 KO). Ważący blisko 104 kilogramy Kubańczyk szybko poczęstował rywala dwoma lewymi sierpami. Potem celował prawym na dół, aby obniżyć jego gardę. Już pierwsza runda pokazała, że Fernandez będzie walczył raczej tylko o przetrwanie. W drugiej Sanchez zranił go lewym sierpowym z doskoku i przez kilkanaście sekund obijał przy linach. Meksykanin uratował się jednak klinczami i niezłymi nogami. W trzeciej odsłonie podjął nawet krótkie wymiany w półdystansie, ale był wolniejszy, słabszy fizycznie i mniej precyzyjny. Powrócił więc szybko do głębokiej defensywy. Czwarty odcinek najsłabszy - i to po jednej jak i po drugiej stronie. W ringu zaczęło wiać nudą. Ostrzej zadziało się dopiero na pół minuty przed końcem piątej rundy, gdy Sanchez trafił mocnym prawym krzyżowym. Nie podkręcił jednak tempa i nie wykorzystał sytuacji. Wiedział z drugiej strony, że wygrywa 50:45 i pewnie zmierza po zwycięstwo. Sanchez wygrał też szóstą rundę, lecz brakowało w jego boksie błysku i zmiany tempa. Zmazał jednak to wrażenie w połowie siódmej rundy. Trafił akcją lewy-prawy, a gdy zamroczony rywal oparł się plecami o liny, poprawił jeszcze jedną bombą z prawej ręki, wyrzucając Fernandeza poza liny. Efektowne zakończenie momentami średniej walki. Statystyki ciosów:Sanchez 108/279 (39%) - Fernandez 43/172 (25%)