Sławny Meksykanin był mistrzem świata wagi junior średniej, średniej, półciężkiej, a teraz zasiada na tronie WBC i WBA w superśredniej. I chyba na dłużej zostanie w limicie 76,2 kilograma. - Zobaczymy, jak długo to jeszcze potrwa, ale myślę, że jeszcze sześć-siedem lat poboksuję. Po tym, jak stoczyłem tylko jedną walkę w roku 2020, w tym chcę stoczyć ich cztery. Jest na to wystarczająco dużo czasu. Nie zamierzam jednak wracać do wagi półciężkiej. Mój trener Eddy Reynoso wytłumaczył mi, że idąc tam utraciłbym swoje atuty. Dlatego też póki co skupiam się na kategorii superśredniej - mówi "Canelo". Alvarez 27 lutego spotka się z obowiązkowym pretendentem, Avni Yildirimem (21-2, 12 KO). Jeśli obędzie się bez kontuzji, już 8 maja spróbuje zunifikować trzeci pas w konfrontacji z mistrzem WBO Billym Joem Saundersem (30-0, 14 KO). A prawdopodobnie we wrześniu, o ile wciąż będzie mistrzem, skrzyżuje rękawice z zasiadającym na tronie IBF Calebem Plantem (21-0, 12 KO). Tak więc za siedem miesięcy Saul chciałby już być bezdyskusyjnym królem kategorii superśredniej. A czy jest jeszcze miejsce na dopełnienie trylogii z Giennadijem Gołowkinem (41-1-1, 36 KO), czego domagają się od wielu miesięcy kibice? - Wszystko jest możliwe, również walka z Gołowkinem - ucina temat Alvarez.