Pierwotnym wyborem dla championa miał być Mike Tyson. Ale ten wciąż pozostawał zawieszony za wykrycie w jego organizmie marihuany po walce z Andrzejem Gołotą (uznaną za nieodbytą). Na przeczekanie kary Tysona na pretendenta wybrano niedocenianego trochę "Skałę", który przegrywał przed czasem z Tuą i Maskajewem, a w wygranej jedenaście miesięcy wcześniej walce z Corrie Sandersem leżał na deskach. To miała być łatwa przeprawa dla Anglika i on trochę tak podszedł do swoich przygotowań. Lekceważąco... Pretendent przyleciał do RPA już 27 marca, chcąc zaaklimatyzować się do dużej wysokości i zmiany czasu. Brytyjczyk w tym czasie trenował raz dziennie, kręcąc swoje sceny do filmu Ocean's 11. Był faworytem bukmacherów w stosunku 20 do 1! Gdy w końcu wsiadł 10 kwietnia do samolotu, organizatorom ulżyło, bo kilka razy przekładał swój przylot i niektórzy zaczęli już spekulować, czy walka w ogóle się odbędzie. Dzień wcześniej podczas ceremonii ważenia Lewis wniósł na skalę dokładnie 115 kilogramów, najwięcej w karierze. Challenger zanotował dobrą dla siebie wagę 107,9 kg. Między linami widać było, że Lewis nie przygotował się najlepiej do tego pojedynku. Co prawda prowadził po czterech rundach na kartach trójki sędziów 39:37, lecz przyjął kilka niepotrzebnych, mocnych ciosów. W piątym starciu lekceważąco uśmiechnął się w stronę rywala, ten odpalił bombę z prawej ręki i było po wszystkim. Nokaut! - Od kiedy tu przyleciałem powtarzałem wszystkim, że jestem pewny siebie i swojej wygranej. Nie pozwoliłem mu rozwinąć skrzydeł i znokautowałem go pojedynczym uderzeniem. Zapomnijcie o walce Lewisa z Tysonem - krzyczał nowy mistrz. - Nie mogę w to uwierzyć. Wszystko szło po mojej myśli, ale w wadze ciężkiej takie rzeczy się zdarzają. Trafił mnie czysto dobrym ciosem na brodę. Chcę rewanżu, Rahman to tymczasowy mistrz. Odzyskam co moje - stwierdził z kolei przygnębiony Anglik. I domagał się tego rewanżu, jednak Rahman odrzucił propozycję HBO na drugą walkę z Lewisem za 17 milionów dolarów. Wybrał starcie z Brianem Nielsenem. Miał za nie zarobić "tylko" 5 milionów dolarów, lecz to byłyby dużo łatwiej zarobione pieniądze. Gdy ten pomysł upadł, podpisał kontrakt na starcie z Davidem Izonem (27-3, 23 KO), wicemistrzem olimpijskim z Barcelony. Jego problem polegał jednak na tym, że to była dobrowolna obrona Lewisa i zabezpieczył się klauzulą o rewanżu w razie porażki. Lennox oddał sprawę do sądu i wygrał, zmuszając Amerykanina do drugiej potyczki. Ale o tym przy innej okazji...