Artur Gac, Interia: Zacznijmy od początku: przyjechał pan do hali z już obandażowanymi dłońmi? Robert Talarek: - W życiu, nigdy. Zresztą to byłoby niemożliwe, ponieważ sam kierowałem samochodem, więc nie byłbym w stanie zrobić tego wcześniej. Tejpowałem dłonie na miejscu, w obecności wszystkich zgromadzonych w szatni. Kto był w gronie osób, gdy po raz pierwszy bandażował pan dłonie? - Był przeciwnik Nikodema Jeżewskiego oraz Kamil Młodziński, obaj wraz z całymi swoimi zespołami, a ponadto kręcili się sędziowie. Od początku nie miałem nic do ukrycia. Jeśli ktoś twierdzi, że od razu pojawiłem się z tejpami, to jest to wierutna bzdura. Później miało dojść do sytuacji, gdy na wniosek trenera Gusa Currena, czyli opiekuna Patryka Szymańskiego, musiał pan ściągnąć bandaże i założyć je od nowa, jako że nikt z obozu rywala nie widział tejpowania. - Zgadza się. Na prośbę trenera Currena, popartą właśnie taką argumentacją, ściągnąłem tejpy z rąk. Oni je dokładnie sprawdzali, a następnie zostały wyrzucone do kosza. I wtedy, na oczach wszystkich zgromadzonych, czyli pani sędzi, trenera Currena, Łukasza Wierzbickiego, Jakuba Chyckiego i jeszcze innych osób, cała operacja odbyła się ponownie. I teraz najważniejsze: czy faktycznie w miejscach, gdzie są kostki, za pierwszym razem miał pan specjalne wkładki ochronne? - Znajdowały się tam gąbki ochronne miękkie, które później zostały przez nich dokładnie wymacane. Wszyscy to doskonale wiedzą. Padł zarzut, że to miały być wkładki plastikowe? - Absolutnie nie. To jest zwykłe oszczerstwo, z którym się nie zgadzam i zasługuje ono na pozew o zniesławienie. Czyli nie wyklucza pan dalszych kroków, jeśli takie informacje będą powielane? - Nie wykluczam. Jeszcze nie wiem, co będzie się działo. W każdym razie jeśli zastosował pan tylko gąbki, to i tak było to niezgodne z regulaminem. Wie pan o tym? - Być może tak. Natomiast jestem po kursie dla cutmanów, na którym informowali, że gąbki amortyzujące kości są dozwolone. Tymczasem regulamin jasno mówi, że do tejpowania służą bandaże, gaza i taśma/lepiec. A zatem jest wyłączenie wszelkich dodatków miękkich, choćby gąbek. - Rozumiem, może źle uczono mnie na wspomnianym kursie. Dlatego nawet nie zgłaszałem sprzeciwu i na żądanie trenera Currena dokonałem zmiany na miejscu. Inna sprawa, że jeden z sędziów, z którym na ten temat rozmawiałem, powiedział mi, iż widywał wyjątki choćby w Anglii i jeszcze większe gąbki w tejpach. - Nie mnie to oceniać, w każdym razie zawodnicy chronią sobie dłonie, by w tak kontuzyjnym sporcie chronić swoje zdrowie. Jak długo stosuje pan te gąbki? - Uczyniłem to po raz drugi. Czy przeszła panu przez głowę myśl, że gdyby dopiero po tej pełnej dramaturgii walce, w której Szymański był na deskach sześć razy, sprawa wyszła na jaw i obóz rywala tego nie chciał zostawić, to mógłby pan wpaść w poważne tarapaty, włącznie z prokuratorskimi zarzutami? - Nie jestem pewien, ale też nie próbowałem aż tak głęboko zagłębiać się w temat. Jednak dobrze, że tak się nie stało i dobrze, że moje ręce są całe. Czy chciałby pan coś, z tego miejsca, powiedzieć Patrykowi? - Moja oferta, którą proponowałem mu zaraz po walce, jest jak najbardziej aktualna. Powtórzę, że widzę w nim materiał na mistrza. Przez całą swoją karierę nigdy wcześniej nie otrzymałem tak mocnych ciosów, jak od Patryka. "Patryk, zapraszam cię do mnie na trening, zbudujemy wytrzymałość i będą z ciebie ludzie". Ze słowami o "mistrzu" trochę pan nie przeszarżował? - To młody chłopak, a wytrzymałość jest elementem, który jest w stanie wyrobić. Dlatego jak najbardziej z tą techniką, szybkością i dynamiką, będzie "petarda". Walczyłem już z wielkimi kozakami i jeszcze nie miałem aż tak trudno. Rozmawiał Artur Gac