44-letni bokser kończy bogatą karierę. W tym roku zamierza definitywnie powiesić rękawice na kołku. W rozmowie z Interią zdradza, że nie jest jeszcze pewne, czy stoczy jedną, czy dwie walki. Teoretycznie, po raz przedostatni wszedł do ringu w miniony piątek. Podczas gali Bailon Boxing Show w walce wieczoru przegrał przez nokaut techniczny w trzeciej rundzie z byłym młodzieżowym mistrzem Polski Łukaszem Staniochem. - Już wcześniej zapowiadałem, że po gali która za nami, czeka mnie jeszcze tylko jedna walka. Pierwotnie miał to być pojedynek z Kevinem Gruchałą, ale podobno złapał kontuzję. Znam już przeciwnika, nie mogę jednak na razie nic o nim powiedzieć. No może tyle, że trochę mi nie pasuje. Dlatego będziemy jeszcze ustalać, czy rzeczywiście ta następna walka będzie moją ostatnią. A może jednak dojdzie do jeszcze jednego mojego pojedynku. Ta następna odbędzie się w kwietniu lub w maju - mówi nam Rafał Jackiewicz. W profesjonalnym boksie Jackiewicz sparował przez ponad 20 lat. Przez dwie dekady stoczył 81 walk w profesjonalnym ringu. - Ja naprawdę chcę już skończyć karierę. Nie mam już czasu i siły trenować. Tutaj nie chodzi o same walki w ringu. Chodzi o możliwość trenowania. Do walk trzeba się przecież odpowiednio przygotowywać. Żeby trenować trzeba mieć siłę i chęci, a ja mam ich już coraz mniej. Jestem zawodnikiem, który stoczył w Polsce chyba najwięcej rund, bodajże 250. Już mi wystarczy. Do zawodowego sportu na pewno nie wróci - Nie dlatego, że nie stać mnie na to fizycznie, tylko dlatego, że nie stać mnie na to mentalnie. Nie jestem w stanie już dać z siebie chociażby połowy z tego co kiedyś. Mogę brać ewentualnie udział w jakimś bokserskim "cyrku", w zabawach, sparingach i pokazówkach za dobre pieniądze. Do udziału w MMA też mnie nie ciągnie. Co prawda jestem pajacem z wyboru, w boksie pajacuję i się nim bawię, ale MMA to nie jest moja płaszczyzna. Raz spróbowałem i zostałem od razu sprowadzony na ziemię - mówi Rafał Jackiewicz Przed karierą bokserską Rafał Jackiewicz rywalizował także z powodzeniem w kick-boxingu. W rozmowie z Interią zdradza, że chce jeszcze zostać mistrzem świata w tej dyscyplinie. - W życiu miałem kilka marzeń, większość z nich udało się mi spełnić. Jednym z tych marzeń było zostać mistrzem świata w kick-boxingu. Nie udało się mi jednak tego zrealizować. Kiedy byłem dwukrotnie powoływany do reprezentacji Polski, to dwa razy byłem z niej wyrzucany. Nie było mi dane pojechać na mistrzostwa świata. Chciałbym jeszcze zdobyć to upragnione mistrzostwo globu w full-kontakcie. Do walki wśród seniorów co prawda się nie nadaję, ale chcę wygrać chociażby w kategorii weteranów, dziadków lub nawet mumii - mówi urodzony w Mińsku Mazowieckim zawodnik. Materiał na dobry film Rafał Jackiewicz wspomnieniami wraca jeszcze do pamiętnej walki w sierpniu ubiegłego roku podczas gali w Niemczech. W 6-rundowym pojedynku w kategorii do 72 kilogramów Polak pokonał Rico Muellera. Niestety, Jackiewicz ze zwycięstwa nie cieszył się zbyt długo. Obóz rywala złożył protest w sprawie werdyktu. Po kilku dniach komisja Bund Deutscher Berufsboxer uznała, że zwycięstwo należy się Niemcowi. - To co się zdarzyło po tej walce to jest materiał na dobry film. Tego typu sytuacja zdarzyła się chyba po raz pierwszy na świecie. Kancelaria, która zajmowała się moją sprawą, wysłała pisma właściwie wszędzie gdzie tylko się dało, do niemieckiej federacji boksu BDB oraz do organizacji EBU sprawującej nad nią nadzór. Dokumenty trafiły także do Ministerstwa Sportu w Niemczech i w Polsce. Na nasz list odpowiedziały władze European Boxing Union, twierdząc, że one nie sankcjonowały tej walki i nie mogą się do niej odnieść. Odpowiedziało także nasze Ministerstwo Sportu. Ono również stwierdziło jednak, że nie może odnieść się do tej sprawy. Tak naprawdę wszystko umarło śmiercią naturalną. Nie możemy pójść do sądu, jeśli nie mamy odpowiedzi ze strony BDB. Dostali od nas dwa pisma. Odpowiedzi jednak jak nie było tak nie ma. Rozmawiał Zbigniew Czyż