Pięściarz z małej miejscowości Mazańcowice mierzy zaledwie 181 centymetrów, ale startował w wadze super ciężkiej. I pozostanie w wadze ciężkiej w gronie zawodowców, przynajmniej na początku swojej drogi. W 2019 roku szedł jak burza przez Młodzieżowe Mistrzostwa Polski, jednak na przeszkodzie stanęła mu przykra kontuzja. W pierwszej walce pokonał jednogłośną decyzją sędziów naszą krajową "jedynkę" - Oskara Safariana. Co ciekawe Łącz ma na koncie dwa zwycięstwa z Oskarem. Kiedyś ciężko go znokautował. W ćwierćfinale pokonał przed czasem Michała Szota, jednak zaraz na początku półfinału - czyli w walce z Aleksandrem Stawirejem, nabawił się kontuzji lewego bicepsa i pojedynek został przerwany. Musiał zadowolić się więc brązowym medalem. Czekała go przerwa i rehabilitacja. Teraz czekał na krajowe mistrzostwa, które w pierwszej wersji miały odbyć się w marcu. Kiedy przełożono je na koniec roku, postanowił związać się kontraktem promotorskim z Mariuszem Krawczyńskim i Francisem Warrenem. - Związałem się z Queensberry Polska, bo zaoferowano mi ciekawe warunki. Pojechałem najpierw na testy do trenera Fiodora Łapina. Oni byli zadowoleni, ja zobaczyłem kontrakt i również byłem zadowolony, więc nawiązaliśmy współpracę. Nie ma tam żadnych "haczyków" i są fajne perspektywy na przyszłość. Zanim jednak podpisałem kontrakt, trener Łapin wziął mnie najpierw na tarczę, popatrzył jak się ruszam i dał zielone światło. Trener Łapin dba zawsze o ten skręt przy zadawaniu ciosów, a że ja biję dosyć mocno, zwracał mi uwagę, iż muszę to jeszcze bardziej dopracować. Więc cały czas staram się teraz poprawiać ten element. Na co dzień będę trenował z Łukaszem Brudnym z Klubu Bokserskiego Puncher Cieszyn, natomiast jeśli będzie tylko jakakolwiek możliwość pojechania na jakieś konsultacje, na pewno będziemy wspólnie jeździć do trenera Łapina i się kształcić, ja jako zawodnik, a Łukasz Brudny jako szkoleniowiec. Zresztą plany są takie, żeby w przyszłości odbywały się wspólne treningi i obozy - mówi nowy zawodowiec na naszym rynku, który karierę zawodową ma rozpocząć w kwietniu. - Mierzę 181 centymetrów i na co dzień ważę w okolicach stu kilogramów. Po konsultacjach doszliśmy do wniosku, że póki co zostaję w wadze ciężkiej. Otwiera się też ta nowa kategoria bridgerweight, wprowadzona przez federację WBC, co także jest jakąś opcją. Zostaję w wadze ciężkiej i zobaczymy jak to się będzie układało. To oczywiście sprawia, że będę mierzył się z większymi rywalami, ale dosyć dobrze potrafię skrócić dystans. Oczywiście boks zawodowy to nie boks olimpijski i jeśli coś nie będzie wychodziło, wówczas będziemy myśleli o zbijaniu kilogramów. Póki co jednak zostaję w wadze ciężkiej - kontynuował niespełna 23-letni Łącz. - Stoczyłem zaledwie dwadzieścia walk amatorskich, ale zdążyłem dwukrotnie pokonać Oskara Safariana. Wielu uważało, że idę po złoty medal "młodzieżówki", niestety przeszkodziła mi wtedy kontuzja. Zaraz potem dostałem powołanie do kadry i pojechałem na turniej do Bułgarii, tak naprawdę z jedną sprawną ręką. Walcząc z zerwanym bicepsem przegrałem tam z Rumunem stosunkiem głosów 2:3. Powiedziano mi, że pomimo kontuzji powinienem walczyć i zbierać doświadczenie. Po dwóch rundach ewidentnie rywal dostał wskazówkę, że w ogóle nie biję lewą ręką. Zaczął mnie zachodzić i choć nie czułem większego zagrożenia ze strony tego zawodnika, to przegrałem walkę na punkty. Ale przecież jedną ręką trudno boksować. Pojechałem tam po doświadczenie - wspomina Piotr tamtą imprezę. - Sport towarzyszył mi całe życie. Już wcześniej bawiłem się w boks, ale tak na poważnie zająłem się nim dopiero w 2018 roku, gdy przeszedłem do Łukasza Brudnego. Szybko zrobiłem duży progres i w krótkim czasie wygrałem z Safarianem, który teraz jest przecież "jedynką" naszej reprezentacji. Szykowałem się na Mistrzostwa Polski, ale przeniesiono je z marca na koniec roku, co pokrzyżowało trochę moje plany. W międzyczasie dostałem fajną ofertę, dlatego zdecydowałem się przejść na boks zawodowy. Tym bardziej, że wcześniej w grupie Queensberry Polska zadebiutował mój kolega Ryszard Lewicki. Podpytałem go trochę i usłyszałem, że zawodnicy są dobrze traktowani. Praktycznie od razu się zgodziłem. W zasadzie dopiero teraz mogę powiedzieć, że wyleczyłem kontuzję i tak naprawdę dopiero co zaczynam sparować. Miałem propozycję, by zaboksować już w lutym, jednak wolałem się dobrze przygotować do debiutu i zawalczę dopiero w kwietniu. Być może niedługo posparuję trochę z Michałem Bołozem, a jak będzie okazja, to chętnie pojadę też do Mariusza Wacha. Ten boks zawodowy trochę się różni od olimpijskiego, chcę więc posparować jak najwięcej z zawodowcami. Na kwiecień będę gotowy - zakończył Łącz.