Dla Patryka Szymańskiego ten pojedynek miał potężny ciężar gatunkowy. Pięściarz, który jeszcze kilka lat temu uchodził za wielki talent, w jednej chwili zaczął seryjnie przegrywać walki.27-latek przegrał cztery z pięciu ostatnich pojedynków, ale nie same przegrane, lecz ich styl wyglądał bardzo niepokojąco.Dwa lata temu, po porażce przez techniczny nokaut w obfitującym w dramaturgię boju z weteranem Robertem Talarkiem, w wieku niespełna 26 lat ogłosił zakończenie kariery. Później się z tego wycofał, choć wiele osób wciąż uważa, że szkoda jego zdrowia na kolejne próby powrotu. Pięściarz z Konina w Szklarskiej Porębie zmierzył się z niepokonanym Danielem Bociańskim, ale "na papierze" był to rywal, z którym Szymański mógł liczyć na przełamanie. W pierwszej rundzie widać było ostrożność z obu stron, a do tego pięściarze dość często uciekali się do klinczów, obaj nieskorzy do walki w półdystansie.Drugą rundę Szymański rozpoczął bardzo ofensywnie i wydawało się, że zdołał naruszyć Bociańskiego. Zawodnik z Nowego Sącza przyjął kilka mocnych uderzeń z obu rąk, ale sam też zaczął odpowiadać. Pod koniec tego starcia wróciły najciemniejsze demony u Szymańskiego, który został trafiony mocnym prawym podbródkowym i w jednej chwili zaczął wyglądać na wyraźnie "podłączonego". Uratował go gong, który chwilę potem zabrzmiał. Ogromne problemy sprawiły, że w kolejnej odsłonie Szymański już tak nie forsował tempa, Bociański też nie próbował mocniej zaryzykować i cała runda wyglądała na remisową.W czwartej odsłonie też nie było wyraźnej przewagi, choć lepsze wrażenie pozostawił Szymański. "Bocian" jednak znów polował na haka i pod koniec próbował po raz drugi zranić przeciwnika. Koniec tego starcia, zakontraktowanego na 8 rund, nastąpił w piątej odsłonie. Szymański kapitalnie wystrzelił prawym podbródkowym, po którym Bociański znalazł się w innym wymiarze. 26-latek nie padł na deski, ale zaczął "tańczyć" w ringu i sędzia Małek słusznie przerwał pojedynek, chronić zawodnika przed ciężkim nokautem.