- Nie będę ukrywał, że przyjąłem parę ciosów Joshuy w czułe miejsca, w szczękę i w brzuch. Na chwilę poleciałem na orbitę jak Elon Musk, ale szybko wróciłem... Kiedy wszedłem do ringu, popatrzyłem na stadion (Tottenhamu w Londynie - przyp.red.), na ludzi i na światła. Widziałem to już wcześniej, kiedy miałem 18-19 lat, przygotowując się do turnieju o amatorski puchar. Zasypiając po treningu widziałem wielki stadion pełen światła. Teraz stanąłem z szeroko otwartymi oczami i patrzyłem na to wszystko - powiedział Usyk. - Pytacie, dlaczego nie znokautowałem Joshuy? Dlaczego jesteście tak żądni krwi? Zwyciężyłem, wszystko jest w porządku. Dlaczego rywal musi koniecznie paść? Ma bliskich, przyjaciół, ojca i matkę. Kiedy pada, traci wiele zdrowia. Nie popieram tego - dodał wirtuoz z Symferopola.