- Wyobraźcie sobie co by było, gdyby Jeżewski sprawił niespodziankę, wygrał z Lawrence'em i potem walczył w Polsce z Głowackim o tytuł - podgrzewał w czwartek atmosferę promotor gali w Londynie, Eddie Hearn. - Wierzyłem, że w sobotę zdobędę tytuł mistrza świata, ale pozostaję cierpliwy. Mój czas jeszcze nadejdzie. Przede mną stanie dobry i niepokonany zawodnik, którego muszę pokonać. Mam robotę do zrobienia przeciwko Jeżewskiemu. Przygotowywałem się bardzo długo pod kątem walki z mańkutem, ale przecież prawie zawsze miałem do czynienia z rywalami praworęcznymi, więc jestem pewny swego. To nie będzie dla mnie problemem. Jeśli wygram w sobotę, w kolejnym starciu i tak będę atakował tron mistrza świata. Wydaje mi się, że w okolicach połowy walki z narożnika Jeżewskiego poleci ręcznik, albo do akcji wkroczy sędzia. Ja na pewno nie będę się nigdzie spieszył, bo mało wiem o tym zawodniku. Chcę go złamać wraz z upływem czasu - stwierdził Anglik. - To dla mnie duża szansa, więc postanowiłem przyjąć tę propozycję. Słowa uznania dla mojego rywala, to przecież olimpijczyk, a teraz pora na robotę. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem godząc się na taki pojedynek, w tych okolicznościach, ale zrobię co w mojej mocy aby zwyciężyć. Tak naprawdę szykowałem się pod Lawrence'a pięć dni. Dam z siebie wszystko i zobaczymy na ile to wystarczy - powiedział Jeżewski. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!