Polak w starciu z Brytyjczykiem przejawiał sporo chęci do walki i był w stanie wiele razy zmusić faworyta do wyraźnego odwrotu. Tymczasem w rozmowie z portalem sport.tvp.pl pięściarz zwraca uwagę na fakt, że nadal nie czuje się popularny i doceniany w swojej ojczyźnie, a czasami ma też wrażenie, że bardziej rozpoznawalny jest poza granicami naszego kraju. - Gdy jeżdżę do Anglii na sparingi, to dzieciaki w restauracjach mnie poznają, podchodzą, chcą pogadać, zrobić sobie zdjęcie. W Polsce jest inaczej. Nie wiem dlaczego tak to wygląda - mówi Wach. - U nas promowane są inne osoby. Mógłbym naprawdę robić dużo i wstawiać w Internet różne pierdoły, żeby moja popularność była większa. Ale... No nie jestem takim typem człowieka. To nie mój klimat. Mogę się powygłupiać, ale ze znajomymi, w swoim gronie i za darmo. Nie muszę tego wrzucać w sieć, żeby podbić swoją stawkę. Taki mam charakter. Teraz w Polsce bardziej promowane są wygłupy, pojawiły się freak fighty. Jasne, to funkcjonuje, bo daje pieniądze. Ale ci prawdziwi wojownicy odchodzą niestety na drugi plan - dodał nasz "ciężki". Wach szczerze przyznaje też, że nie wyobraża sobie dnia, w którym po raz ostatni założy rękawice na dłonie. Polak ma w planach jeszcze kilka lat regularnych występów. - Nie wyobrażam sobie tego i dlatego przeciągam tę karierę jak mogę. Powiedziałem kiedyś, że pożegnalną walkę chciałbym stoczyć w wieku 50 lat. Może karierę zakończę wcześniej, ale ostatnią walkę szykuję na "50". Jestem w takim wieku, że każda walka odbija się już na moim zdrowiu. Jeśli jednak będę się dobrze prowadził, to uda mi się przedłużyć karierę o parę lat - tłumaczy 40-latek w rozmowie z serwisem internetowym TVP Sport.