39-letni Wach w ostatniej walce został wprost rozbity przez pięściarza z Kongo Martina Bakole Ilungę. Krakowianin od początku pojedynku dał sobie narzucić styl znacznie mniej doświadczonego na zawodowstwie pięściarza z Afryki i był o włos, by przegrać pojedynek przez klasyczny nokaut. Decyzja sędziego Roberta Gortata w ósmej rundzie o przerwaniu pojedynku ocaliła trochę zdrowia pięściarzowi, którego głowa i szczęka, określane mianem granitowych, powoli zaczynały kruszeć. Wach zaraz po zejściu z ringu też był wdzięczny arbitrowi, co wiele znaczy, bo w rozmowach tuż po zakończeniu walk pięściarze często mają tendencję do podważania decyzji arbitrów, jeśli nawet w ringu byli obecni już tylko ciałem lub słaniali się na nogach. To nie była zwykła porażka, bo styl przegranej sprawił, że Polak w jednej chwili oddalił się od walk za wielkie pieniądze. Czy na zawsze? Trzy porażki z rzędu, kolejno z Jarrellem Millerem, Arturem Szpilką i Bakole Ilungą, mocno komplikują "Wikingowi" końcówkę kariery, ale jeszcze się nie poddaje i za wszelką cenę chce wrócić na zwycięską ścieżkę. Zapewne taki jest cel powrotu na ring, anonsowanego na 12 lipca w Polsce. Boxrec.com podaje lokalizację w Dzierżoniowie, ale w grę podobno wchodzi też inna lokalizacja. Nazwisko rywala dla byłego pretendenta do tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej w tej chwili jeszcze nie jest znane. AG