W pierwszym spotkaniu, dwadzieścia miesięcy temu, "King Kong" miał na widelcu mistrza, lecz dokończenie dzieła zniszczenia przerwał mu gong. Po dziewięciu rundach sędziowie punktowali zgodnie na korzyść pretendenta 85:84, pomimo iż ten był wcześniej liczony w piątej odsłonie. Z Kubańczyka w końcówce zeszło jednak powietrze i został zastopowany przez championa. Czy teraz wynik będzie inny? - On na pewno zrobił małe postępy od czasu naszej pierwszej walki, ale to przede wszystkim ja będę tym razem dużo lepszy. Jeśli znów zranię Wildera, to już nie wypuszczę okazji i nie przestanę bić, aż go nie znokautuję. Sprawię, że on zrezygnuje z kontynuowania potyczki, a jeśli nie, to go po prostu znokautuję. Tu nokaut będzie wisiał w powietrzu od początku i pojedynek na pewno nie potrwa na pełnym dystansie - podgrzewa atmosferę zmotywowany challenger. - Trenowałem tak ciężko, że można to nazwać torturami. Nie straciłem zapału i cel pozostaje wciąż ten sam, mistrzostwo świata. Wilder robi postępy z walki na walkę, lecz wciąż brakuje mu doświadczenia. Tym razem mam plan na wszystko co może wydarzyć się w ringu i zniszczę Wildera - dodał Ortiz. Przypomnijmy, że pół roku wcześniej Kubańczyk okazał się lojalny wobec Ala Haymona i teraz zostanie za to sowicie wynagrodzony finansowo.