Luis Ortiz (31-2, 26 KO) przygotował bardzo dobrą formę na rewanż z Deontayem Wilderem (42-0-1, 41 KO), ale nie zdołał zostać pierwszym kubańskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Po walce przyszedł czas na refleksje, m.in. na temat kolejnego rewanżu, jaki czeka Wildera - lutowej walki z Tysonem Furym (29-0-1, 20 KO), a także na temat potencjalnej bokserskiej emerytury Kubańczyka. - Jestem zupełnie innym zawodnikiem niż Fury. Nie wierzę, że Wilder będzie darzył Fury'ego w rewanżu respektem, to może się skończyć nokautem na Brytyjczyku - powiedział Kubańczyk i wrócił do przebiegu rewanżu z Wilderem. - Planem było wywieranie presji i spychanie Wildera, uderzanie kombinacjami i przygotowywanie mocnych uderzeń - mówił Ortiz. - Nie liczyłem tylko na jeden cios. Nie jestem pewien, czy Wilder był zraniony w szóstej rundzie, wciąż pracowałem w tej walce i chciałem wykonać swoją robotę (...) Emerytura? Nie. Teraz wyładuje swoją frustrację na kilku innych "ciężkich" - dodał spokojnie "King Kong".