Postępowanie w sprawie doprowadzenia Dawida Kosteckiego do targnięcia się na swoje życie, a także znęcania się nad nim w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka i niedopełnieniu obowiązków przez strażników więziennych Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła w maju 2020 r., po blisko 9 miesiącach od śmierci "Cygana". Pełnomocnik jego żony, Edyty, odwołał się od tej decyzji, przekonując, że Kostecki nie mógł odebrać sobie życia, bo miał plany zawodowe i kochającą rodzinę, do której zamierzał wrócić po odbyciu kary. Sugerowano, że ktoś musiał "pomóc" bokserowi - który miał rzekomo mieć kompromitujące materiały świadczące o udziale polityków w tzw. aferze podkarpackiej - a prokuraturze zarzucono szereg błędów i braków. Mecenas Roman Giertych wywodził, że prokuratura oddaliła wnioski dowodowe mogące zweryfikować hipotezę o zabójstwie lub zleceniu zabójstwa Kosteckiego przez osoby powiązane z "aferą podkarpacką". Według adwokata, samobójstwo "Cygana" zostało upozorowane. 27 października 2020 r. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga przyznał rację prokuraturze. PAP dotarła do uzasadnienia sporządzonego przez sędzię Katarzynę Religę, a także materiałów śledztwa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która szczegółowo odtworzyła ostatnie dni życia Kosteckiego, a także szeroką historię jego problemów, które mogły być przyczyną dramatycznej decyzji "Cygana". W nocy z 1 na 2 sierpnia 2019 r. w celi mieszkalnej nr 20, na oddziale C III w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka przebywało trzech mężczyzn: Mariusz G., Zbigniew S. i Dawid Kostecki. Około godziny 5.30 obudził się G., skorzystał z toalety i wstawił wodę na herbatę, miał zamiar przygotować śniadanie. Na dolnej pryczy piętrowego łóżka spał S., tuż nad nim leżał bokser. "Kątem oka zauważyłem, że Kostecki jest ułożony odwrotnie niż zwykle, nogami w kierunku drzwi wejściowych do celi. Był w pozycji półsiedzącej, pochylony lekko do przodu, przykryty kocem" - miał zeznać później G., który pierwszy odkrył, że Kostecki nie żyje. Mariusz G. podszedł do łóżka "Cygana" i poniósł koc. Bokser leżał na łóżku w samej bieliźnie, ręce miał wyciągnięte wzdłuż ciała, głowę opartą na poduszce, twarz siną. Na szyi miał zawiązaną pętlę z prześcieradła, wcześniej przerzuconą przez ramę łóżka i przywiązaną do kraty poniżej łóżka. G. chwilę później zaczął krzyczeć i walić pięściami w drzwi.