PAP: Jest pan w stu procentach gotowy do walki po operacji ręki i kolana? Krzysztof Włodarczyk: - Nie do końca jest dobrze. Kolano nie jest do końca sprawne. Mija mi 25 rok w boksie i widzę, że organizm jest wyeksploatowany. Czuję zmiany zwyrodnieniowe stawów. Żeby było idealnie, musiałbym poddać się kolejnym zabiegom, a to oznaczałoby następne miesiące bez treningów. Próbuję innych metod, aby pozostać na ringu jeszcze przez rok lub dwa. Nie do końca sprawne kolano przeszkadza w treningach? - Muszę przyznać, że mi doskwiera. Było dobrze, ale na jednym z treningów poczułem ból i nie wiem co będzie dalej. Wydaje się, że 40-letni Mabika również najlepsze lata ma za sobą. - Można powiedzieć, że jesteśmy rówieśnikami, bo jestem od niego tylko dwa lata młodszy. To praktycznie żadna różnica. Wydaje mi się, że rywal będzie na mnie polował. W trakcie walki będziemy starali się pokazać, kto jest sprytniejszy, szybszy, dokładniejszy, a niekoniecznie silniejszy. Ewentualne sobotnie zwycięstwo otworzy przed panem szanse na walkę o mistrzostwo świata federacji WBC w wadze junior ciężkiej. Pas ten stracił pan w 2014 roku po porażce w Moskwie z Grigorijem Drozdem. - Ten pas to moja miłość i stęskniłem się za nim. Dzierżyłem go przez ponad cztery lata i to był niesamowity okres. Niestety straciłem go, bo w moim życiu działo się wówczas wiele negatywnych rzeczy. Nie mieszkałem w domu z rodziną. Urodziła mi się córka i byłem rozdarty, głowa nie była tam, gdzie powinna być. Widocznie tak musiało być, ale jestem optymistą. Życie zatoczyło koło, ponieważ dwa miesiące temu urodziła się panu druga córka. - Marysia jest cudowna, ale ona mnie rozmiękcza, zamiast dodawać skrzydeł przed walką. Przez tydzień poprzedzający walkę jesteśmy odizolowani. Nie chcę bowiem bardziej się rozczulać. Muszę się skoncentrować na najbliższym zadaniu, jakie mnie czeka. Nie mogę być sentymentalny. Muszę jeszcze bardziej podkręcić adrenalinę. Daje się we znaki także w nocy, dlatego przez ostatnie siedem tygodni nie spałem w domu, abym mógł skupić się na przygotowaniach. Moja partnerka Karolina opiekuje się naszą córką i widywaliśmy się w trakcie dnia. W tym okresie nie mogłem sobie pozwolić na nieprzespane noce. Wydawało się, że pana kariera zmierza ku końcowi. Tymczasem jest pan w czołówce rankingu WBC. Spodziewał się pan, że może jeszcze dostać szansę na walkę o tytuł? - Tak, ale to nie wynika z mojej naiwności. Muszę przyznać, że mam w życiu szczęście i teraz wszystko zależy od sobotniej walki. Nie spodziewam się łatwego pojedynku, bo Gabończyk to nietuzinkowy pięściarz. Dlatego muszę pokazać swoje atuty i najlepiej byłoby zakończyć pojedynek przed czasem. A co potem? Mój wymarzony scenariusz to zdobycie pasa WBC, dwie obrony i odejście, aby zrobić miejsce młodszym zawodnikom. Rozmawiał Marcin Cholewiński