Do walki Krzysztof Głowacki-Lawrence Okolie miało dojść najpierw w marcu ubiegłego roku, a potem 12 grudnia. Z powodu pandemii, a następnie wykrycia u Polaka koronawirusa, pojedynek dwukrotnie odwoływano. Trzy miesiące temu do walki przeciwko Brytyjczykowi desygnowano Nikodema Jeżewskiego. W rywalizacji z reprezentantem Wielkiej Brytanii nasz zawodnik był jednak bez szans. Teraz rywalem Lawrenca Okolie w walce o "pełnoprawny" pas będzie o sześć lat starszy podopieczny Fiodora Łapina. Zbigniew Czyż, Interia: W jakiej jest pan formie psychofizycznej na kilka dni przed wylotem do Londynu? Krzysztof Głowacki, był dwukrotny mistrz świata WBO: Czuję się super, forma jest już coraz lepsza. Nawet dobrze się stało, że ten pojedynek został przełożony. Moja dyspozycja jest teraz na wyższym poziomie. Od pana ostatniego pojedynku z Mairisem Briedisem minęło już 21 miesięcy. Jak pan sobie radził w tym czasie? - Rzeczywiście to kawał czasu. Wiadomo jednak, jaka panuje obecnie sytuacja na świecie. Nic na to nie poradzimy. Trenowałem tyle ile mogłem. Teraz, kiedy jestem już na 100 procent pewny, że walka się odbędzie, czuję się zupełnie inaczej. Jest lepiej pod względem psychicznym. Walka była dwukrotnie przekładana. Miał pan właściwie kilka okresów startowych oraz kilka zgrupowań. To wszystko nie wyprowadziło pana z równowagi? - Nie. Cały czas jestem nastawiony pozytywnie. Chcę w końcu wyjść do ringu i rozładować swoje emocje. Trenowałem w ostatnim czasie bardzo dużo, teraz przede mną już tylko tak zwana wisienka na torcie. Udało się mi utrzymać pełną koncentrację. Czasami jest nawet tak, że potrafię się "zawiesić". Kiedy dzwoni moja partnerka Ania i coś do mnie mówi, to się mnie pyta, Krzysiek co jest? Słuchasz mnie? Nie ma się jednak co dziwić, żyję teraz tylko tą walką. Nie żałuje pan, że do pojedynku nie doszło jednak w grudniu? - Nie. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Nie ma już co do tego wracać. Cieszę się, że w ogóle dojdzie do tej konfrontacji. Nie ma się co zastanawiać, co by było gdyby. Warto skupić się na tym, co jest tu i teraz. Zakaził się pan koronawirusem na początku grudnia, od kiedy zaczął normalnie trenować? - Pod koniec grudnia mogłem już wrócić do normalnych zajęć. Forma na dziesięć dni przed wejściem do ringu jest już niemal na 100 procent? - To się okaże. Przed walką można różne rzeczy opowiadać, a i tak wszystko okaże się właśnie w ringu. Ja wolę pokazać swoją siłę a mniej mówić. W ostatnim czasie pracowałem przede wszystkim nad obroną, nad siłą uderzenia. Nie będę oczywiście zdradzał wszystkiego, żeby nie ułatwić rywalowi zadania. Lawrence Okolie to bez wątpienia bardzo wymagający rywal. Jest 6 lat młodszy, wyższy o 11 centymetrów, ma też większy zasięg ramion, aż 210 centymetrów. Jakie będą pana atuty? - Ja już dwukrotnie stawałem do walki o mistrzostwo świata i wiem, z czym się to wiąże. On jeszcze tego nie wie. To na pewno będzie moja przewaga. Moje doświadczenie może być kluczowe. Pojedynek odbędzie się bez udziału publiczności. Dla pana to dobrze, czy źle? - Ciężko powiedzieć, bo bez publiczności walczyłem tylko jako amator. W boksie zawodowym jeszcze się mi to nie przytrafiło. Na pewno jednak będzie to coś nowego. Jestem otwarty na nowe rzeczy. Przypuszczam, że może to być całkiem sympatyczne doświadczenie. Oglądał pan pojedynek Nikodema Jeżewskiego z Okolim? - Tak. I jakie wyciągnął pan dla siebie wnioski z tej walki? - Takie same jakie miałem przed tą walką. Wiedziałem, że będzie boksował właśnie tak jak się spodziewałem. Czasami wydaje się, że Brytyjczyk nie potrafi zachować pełnej koncentracji przez 10 rund. Może właśnie w tym należy upatrywać swojej szansy? - On jest na pewno bardzo niewygodnym rywalem, ale wszystko jest teraz w moich rękach i w mojej głowie. Gdybym miał wskazać jego najmocniejsze strony to z pewnością jest to siła uderzenia. A czy w przygotowaniach starał się pan zmienić coś w swojej pozycji, którą będzie chciał obrać podczas pojedynku? - Mam zamiar powalczyć trochę inaczej niż dotychczas. Ale tak jak już wspomniałem, nie chcę zdradzać szczegółów mojego planu taktycznego. Jest szansa, że Krzysztof Głowacki po raz trzeci zostanie mistrzem świata w kategorii półciężkiej WBO. Tym samym byłby pan jedynym Polakiem, który osiągnął taki sukces. - I tego się właśnie trzymam. Mam nadzieję na trzeci tytuł. Chcę wyjść na ring i zrobić swoje. Na co dzień mieszka pan w okolicach podwarszawskiego Legionowa, ale już od kilku tygodni praktycznie odciął się od świata i poza treningami przebywa w specjalnie wynajętym mieszkaniu na Bielanach. Taka pełna izolacja służy panu? - Musiałem się odizolować i skupić tylko na treningach. Nie mam teraz żadnych dodatkowych zajęć typu wyjście z psem na spacer, żywienie go czy wykonywanie choćby najdrobniejszych innych obowiązków. Mieszkam niby blisko Warszawy, ale dojazd stamtąd na treningi dwa razy dziennie w korkach zajmowałby mi sporo czasu. Obecnie, do hali Legii w której trenuję, mam zaledwie kilometr. Mam więcej czasu na regenerację i odpoczynek. Taka izolacja jest zdecydowanie lepsza. Ile czasu poświęca pan na treningi w tym ostatnim okresie przed wylotem do Londynu? - Zazwyczaj trenuję dwa razy dziennie. Rano jest boks, wieczorem biegi. Czasami to jednak zmieniamy. Od jutra będzie już tylko jeden trening i łapanie świeżości. Po walce z Brytyjczykiem w dalszym ciągu będzie pan trenował z Fiodorem Łapinem? - Jak najbardziej. W tej kwestii nic się nie zmienia. Zostajemy razem. Pytam, bo nie jest tajemnicą, że na linii Fiodor Łapin - KnockOut Promotions są napięcia. Pana trener odszedł w listopadzie z tej grupy. - Staram się nie wchodzić w te wojny pomiędzy trenerem a promotorem. Powiedziałem do Andrzeja Wasilewskiego, że to są ich sprawy. Ja chcę się skupić tylko na walce, bo to jest dla mnie najważniejsze. Trener zachowuje się tak samo. W ogóle nie porusza tematu Andrzeja. Samo zamieszanie nie przeszkadza jednak panu? - Nie biorę w tym udziału. Nie śledzę tego. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Krzysztof Głowacki ma już jakieś wstępne plany, co po walce z Lawrencem Okolie? - Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Nie chcę za bardzo wybiegać w przyszłość. Czas pokaże. Pewnie będę bronił mistrzowskiego pasa, bo mam nadzieję na pokonanie Brytyjczyka. Rozmawiał Zbigniew Czyż