Były mistrz świata kategorii junior ciężkiej "Diablo", w dawnych latach, był tym sportowcem, którego Szpilka cenił i wiele się od niego uczył, przebywając na jednej sali treningowej. Później ich relacje uległy drastycznemu pogorszeniu, do tego stopnia, że doszło do niechlubnej scysji, z rękoczynami w roli głównej. Włodarczyk utrzymywał, że został zaatakowany znienacka, z tzw. partyzanta i od tego momentu stało się jasne, że nawet o koleżeństwie nie może być mowy. Zresztą całkiem niedawno Szpilka równie mocno zareagował na krytyczną wypowiedź "Diablo" i w mediach społecznościowych straszył go, że jest gotowy znów przyjechać na ul. Petofiego pod KnockOut Gym, gdzie trenuje 37-letni weteran. Okazuje się jednak, że nie taki diabeł straszny, jak go malowano i wcale nie jest powiedziane, że choćby przypadkowe spotkanie Szpilki z Włodarczykiem spowoduje, że pięści pójdą w ruch. Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi Włodarczyk, który w rozmowie z branżowym portalem ringpolska.pl opowiedział, że niedawno wpadli na siebie, a on sam utwierdził się w tym, że do ich pojedynku powinno dojść. - Ostatnio spotkaliśmy się twarzą w twarz w pewnym bardzo sympatycznym miejscu i, zdaje mi się, że do tej walki chyba dojdzie. Jestem coraz bardziej przekonany do tego pojedynku. Powiem szczerze, że ja nie odmawiam, tylko najpierw chcę zrobić swoje, a w pewien sposób ukoronowaniem i postawieniem stempla na karierze byłby właśnie taki jeden występ w kategorii ciężkiej. Na dzisiaj podtrzymuję słowa, wypowiedziane w przyszłym roku - zapowiedział Włodarczyk i dodał, że między nim i Arturem tym razem nie doszło do żadnej utarczki. - Od razu, że tak powiem, uśmiechnąłem się w duchu i powiedziałem sobie, że prędzej czy później się spotkamy. Było wesoło, ale myślę, że na ringu będzie mniej wesoło - skwitował "Diablo". AG