Po pierwszej, rozpoznawczej rundzie, od drugiej zaczęło się dziać nieco więcej między linami. Włodarczyk ustawiał sobie rywala lewym prostym i urywał nim rundy, ale prawą ręką nie potrafił namierzyć śliskiego rywala. Może poza drugą rundą, gdy trafił w zwarciu krótkim prawym podbródkowym. Mabika nie podejmował ryzyka, ale gdy już udało mu się przepuścić akcję"Diablo", wtedy starał się skontrować mocnym ciosem. Na półmetku polski pięściarz stracił trochę pomysł na ten pojedynek. Powtarzał te same akcje, a sprytny rywal "przeczytał go" już i wiedział czego się spodziewać. W siódmej rundzie kilka razy wszedł w tempo swoją kontrą prawą ręką. Włodarczyk zaliczył lepsze ósme starciem, choć wciąż brakowało ponowienia akcji i nawet gdy trafił, to robił krok w tył. I tak było już do końca. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Polaka 98:92, 97:93 i 96:94. - Kiedy się zbija 14 kilo do walki, to człowiek nie czuje się najlepiej w ringu - tłumaczył się Włodarczyk.