Zbigniew Czyż, Interia: Panie Krzysztofie jak wygląda teraz pana dzień? Krzysztof "Diablo" Włodarczyk: - Osiemdziesiąt procent tygodnia spędzamy na wsi, dzień wygląda dosyć rozkosznie. Wstajemy wcześnie rano, Marysia budzi nas o szóstej, są dwie, trzy godziny zabawy z córką, potem idzie na pierwszą drzemkę, a my jemy wspólne śniadanie. Lubię ten czas między drzemkami Marysi spędzać na gospodarstwie. Tam jest zawsze coś do roboty, a moją siłą zawsze gdzieś pomogę. Dużo spacerujemy po lesie, totalna dzicz, zero ludzi. Dla mnie to pełna rokosz, porównując to do czasu, kiedy na przykład przygotowuję się do walki. Czyli uciekliście przed wirusem z Warszawy? - W sumie tak, poza tym remontujemy dom, więc od czasu do czasu jesteśmy w Warszawie. Przy małym dziecku spędzanie czasu na wsi jest idealnym rozwiązaniem. Świeże powietrze, dużo przestrzeni i ciągły kontakt z naturą. Można wypić kawę w spokoju, położyć się na trawie, kiedy temperatura pozwala, jesteśmy praktycznie cały czas w ogrodzie. Domyślam się, że jest zatem także odpowiednie miejsce, żeby wykonać trening. - Staram się systematycznie biegać, mamy małą siłownię, więc schodzę tam wieczorami i ćwiczę. W tym czasie da się w ogóle skupić na sporcie, na treningach? - Oczywiście, że tak, cały czas o tym myślę. Myślami wybiegam do przodu, do tego, co będzie, jak to wszystko już się skończy, dlatego cały czas trzeba podtrzymywać formę, żeby później jak wyjdziemy na salę treningową, do ringu, to żeby nie było tak, że startujemy od zera. Nie chcę zmarnować tego czasu, dlatego jest odpowiednia tarcza, są worki, czasami ćwiczenia techniki z kolegą. W listopadzie stoczył pan w Zakopanem zwycięską walkę z Taylorem Mabiką, wstępnie na koniec tego roku wyznaczony jest pojedynek o wakujący tytuł mistrza świata federacji WBC w kategorii junior ciężkiej z Ilungą Makabu z DR Kongo, jest już wstępny plan przygotowań do tej walki? - Plany zmieniają się tak jak pogoda, więc jest z tym różnie, ale zgadza się, psychicznie szykuję się walki o mistrzostwo świata. Czy będzie to Makabu, czy ktoś inny, to nie ma wielkiej różnicy. Najważniejsze jest to, żeby odpowiednio się do niej przygotować, z odpowiednim nastawieniem wejść do ringu. Tak naprawdę boksem trzeba się bawić, wiadomo, że wynik jest bardzo ważny, ale ważne jest też to, co dookoła, ważna jest publiczność, moi kibice. Przed walką trenujemy naprawdę bardzo intensywnie, w sparingach potrafię stoczyć nawet około sześćdziesięciu rund.