W 2010 roku w finale Mistrzostw Kazachstanu Kossobutskiy pokonał Wasilija Lewita, późniejszego wicemistrza olimpijskiego z Rio de Janeiro. Chyba jeszcze większym osiągnięciem najbliższego rywala Polaka był triumf w walce w 2012 roku na turnieju w Mińsku z Magomedrasulem Medżidowem. To pięściarz, który był wówczas mistrzem świata, a potem jeszcze dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium MŚ oraz zdobył brąz IO w Londynie. Ale zdarzały się też porażki, np. przed czasem z Wiktorem Zujewem, medalistą Igrzysk, MŚ i ME. - Czeka mnie niesamowite, podwójnie trudne zadanie w Mińsku. Raz, że przeciwnik jest z wysokiej półki i z większością przeciwników zwyciężał bardzo szybko, a po drugie po raz pierwszy będę boksował na dystansie dziesięciu rund. I wierzę, że jestem w stanie sprawić kolejną wielką niespodziankę. Mam nadzieję, że po wtorkowym pojedynku Kazach przyzna, że z tak trudnym bokserem jeszcze się nie mierzył - mówi Kamil Sokołowski, którego trenerem jest Gavin Lane, a menedżerem Łukasz Rostkowski. 32-letni Kazach jest posiadaczem pasa IBO Intercontinental, ale ten tytułu nie będzie stawką wtorkowej walki na Białorusi. Rywal Polaka już osiem razy boksował w tym kraju, a ostatnio zwyciężył w Dubaju. W 2013 roku zdobył srebrny medal Uniwersjady w Kazaniu. Pokonał m.in. niezłego Białorusina Yana Sudilovskiego, a w finale przegrał z Mistrzem Europy 2011 i ćwierćfinalistą Igrzysk w Londynie Rosjaninem Magomedem Omarowem. - Miałem do wyboru, albo przyjąć ofertę Matchroom i 22 sierpnia na gali z udziałem Powietkina i Whyte'a boksować z Alenem Babiciem, albo 4 sierpnia pojechać w nieznane do Mińska na pojedynek z mocno bijącym leworęcznym Kazachem, który jest 47 w rankingu boxrec, a z pewnością jego ambicje sięgają dużo wyżej. Ale ja też mam swoje aspiracje i dlatego wziąłem dużo trudniejszą walkę. Wielu z jego dotychczasowych rywali po prostu się go bało. Wychodzili do ringu jako przegrani z góry. Znali jego dokonania amatorskie, rekord zawodowy i było po nich. A ja nie przestraszę się Zhana, choć to z pewnością znakomity pięściarz. Mam przekonanie, że mogę go zaskoczyć, a ewentualne zwycięstwo mogłoby wywindować mnie ze 108 na dużo lepsze miejsce na liście światowej - przyznał Kamil. Już w niedzielę wraz z trenerem i menedżerem udaje się do Mińska. Przed wybuchem pandemii "Sokół" wygrał na punkty z dotąd niepokonanym Ellisem Machinem (4-1-1, 3 KO). - Boksowałem z wieloma świetnymi zawodnikami, którzy mieli bardzo dobre rekordy. Wyzwania są po to by się z nimi mierzyć. Na Białoruś lecę po trudnym okresie pandemii. Ale ja tego czasu nie zmarnowałem, dużo biegałem, ćwiczyłem z trenerem. Nigdy nie sparuję przed pojedynkami, więc teraz było podobnie. We wtorek nie będę miał nic do stracenia, tylko mnóstwo do zyskania - powiedział Sokołowski, u którego na sparingach przed kilkoma miesiącami byli uczestnicy Polskiego Turnieju Wagi Ciężkiej Kacper Meyna i Jakub Sosiński. Z Kamilem i jego menedżerem Łukaszem Rostkowskim współpracuje Krystian Każyszka, organizator "Rocky Boxing Night" 2 października w Kościerzynie. Na tej gali Sokołowski ma przypomnieć się polskiej publiczności. Jako zawodowiec w ojczyźnie jeszcze nie boksował. Dawno temu trenował m.in. w PACO Katowice pod okiem Witolda Kostki. W 2013 roku Kamil był na Mistrzostwach Świata w kickboxingu low kick w Brazylii. Stoczył mnóstwo zawodowych i amatorskich walk w tym sporcie (K1, low kick) oraz w muay thai. - Już wcześniej ustaliliśmy z Krystianem Każyszką, że zaboksuję 2 października i chcę wywiązać się z danego słowa. Wiem jak wygląda sytuacja w polskiej wadze ciężkiej, ale nie zamierzam się z nikim porównywać, dopóki nie wejdę z nim do ringu. Wtedy można oceniać, kto jest lepszy - dodał 34-letni pochodzący z Częstochowy bokser, który już w swojej drugiej walce boksował z Dilianem Whyte'em. - Występ Kamila za dwa miesiące w Kościerzynie będzie wielkim wydarzeniem. Trzymam kciuki za jego powodzenie w Mińsku z bardzo wymagającym rywalem. Kamil Sokołowski jest niesamowicie charakterny i ambitny, prawdziwy wojownik i sportowiec - ocenił Każyszka.