- Trzy lata temu pozwoliłem AJ'owi wygrać, bo zrobiło mi się go żal... Żartuję. To wspaniały mistrz, a nasza walka była klasykiem, od tego czasu obaj niesamowicie się rozwinęliśmy. Dziękuję wszystkim za wsparcie dla nas! Moje motto to wciąż obsesja mistrzostwa - stwierdził jeden z największych czempionów w dziejach wagi ciężkiej, który wracać na ring raczej nie zamierza, choć regularnie pojawiają się na ten temat plotki i nie można tego do końca wykluczyć. Przypomnijmy, że walka Kliczko vs Joshua - w 2017 roku na londyńskim stadionie Wembley - była jedną z największych batalii królewskiej dywizji w XXI wieku. Jej stawką były pasy IBF (trzecia obrona Joshuy), WBA (wakujący) i IBO (mniej znaczący, również wakujący). Pojedynek pobił rekord sprzedaży PPV na Wyspach, notując kapitalny wynik 1,53 miliona sprzedanych subskrypcji. Ale żadne liczby nie oddadzą emocji, jakie przyniosła sama walka. 27-letni Joshua rzucił 41-letniego Kliczkę na deski po szarży w piątej rundzie, ale w szóstej znalazł się na skraju porażki, gdy znakomicie przygotowany i koncertowo boksujący Ukrainiec przycelował prawym prostym. AJ padł, lecz zdołał przetrwać, co zawdzięcza zarówno własnemu sercu i umiejętnościom, jak i temu, że Kliczko nie poszedł na całość, by wykończyć zranionego czempiona. Wspaniały tego dnia Joshua wrócił do gry i pokonał Władimira przed czasem w starciu jedenastym. Tak oto era Kliczki ostatecznie dobiegła końca, jednak zdobył on heroicznym występem szacunek nawet tych kibiców, którzy przez lata zarzucali mu nudne panowanie.