Może być pan zadowolony z debiutu w USA, ale rywal nie zawiesił wysoko poprzeczki. Kamil Szeremeta: - Oczywiście wolałbym walczyć z kimś mocniejszym, ale nie mam wpływu na dobór przeciwników. Ciężka praca podczas okresu przygotowawczego przyniosła dobry skutek. Miałem za sobą 11 tygodni przygotowań i trafiłem z formą. Wiedziałem, że to jest mój dzień. To również wynik współpracy z dietetykiem Radosławem Majewskim. Wcześniej trochę eksperymentowałem z dietą i różne były efekty. Przed kolejnymi walkami nie będę niczego zmieniał. Jak ocenia pan walkę wieczoru pomiędzy Gołowkinem a Serhijem Derewianczenką o wakujące pasy mistrza świata IBF oraz IBO wagi średniej? - Pojedynek był bardzo wyrównany i ciężki do sędziowania. Punktacja była na styku. Muszę jednak jeszcze raz obejrzeć tę walkę, aby ocenić ją na chłodno. Wiadomo, że na żywo inaczej odbiera się pojedynek niż w telewizji, gdzie można dostrzec szczegóły. Z kim wolałby pan walczyć o mistrzostwo świata? - Cieszę się, że wygrał Gołowkin, bo dużo mówi się, że na początku lutego mam z nim walczyć. Tylko głupiec by z tego nie skorzystał. Bardzo chcę tej walki. Z trenerem Fiodorem Łapinem zauważyliśmy, że to już nie jest ten sam Gołowkin sprzed walk z Saulem Alvarezem. W pierwszej walce z Meksykaninem był to jeszcze ten stary “Gienek". Jednak w rewanżu widać było spadek formy. Z każdą kolejną walką prezentuje się gorzej. Nawet w starciu ze Stevem Rollsem byłem zaskoczony ilością zainkasowanych ciosów. Oczywiście znokautował Kanadyjczyka, bo wykorzystał swoją siłę przy ciosach na głowę. Tego samego próbował w walce z Ukraińcem, który wylądował na deskach. Kazach jednak nie był w stanie dokończyć dzieła. Jakie ma pan spostrzeżenia odnośnie postawy Gołowkina? - Nie pracuje na nogach tak jak kiedyś i nie zadaje tak wielu ciosów jak wcześniej. Siła jego uderzeń też nie robi już takiego wrażenia na przeciwnikach. Jestem pełen podziwu dla Derewianczenki. Pokazał wielką wolę walki oraz świetne umiejętności. Co do punktacji, to nie chcę jej oceniać, ponieważ nie jestem sędzią. Czyli to doskonały moment, aby pokonać Gołowkina? - Wieku się nie oszuka i to widać po Kazachu. Ma 37 lat i każdy dzień działa na jego niekorzyść, w przeciwieństwie do mnie. Ja jestem w najlepszym wieku, bo w piątek będę obchodził 30. urodziny. To najlepszy wiek. Zbliżam się do maksimum swoich możliwości sportowych, a do tego dojrzałem psychicznie i mentalnie. Poza tym Kazach ma na koncie już 42 zawodowe walki i to również przekłada się na jego dyspozycję. Z Nowego Jorku Marcin Cholewiński