Lepiej w walkę wszedł Szkot, który wyprzedzał przeciwnika swoimi akcjami, a gdy w końcu Amerykanin złapał go przy linach, sprytnie z nich uciekł na środek ringu. Ramirez agresywniej natarł po przerwie. Bił dużo, ale przeciwnik zbierał większą część na blok, z którego dobrze odpowiadał lewym hakiem na korpus. A niemal równo z gongiem trafił krótkim prawym sierpowym. Na początku trzeciej rundy Ramirez zaczął składać akcje w kombinacje kilku uderzeń i od razu zyskał nieznaczną przewagę. Ale po minucie małego kryzysu Taylor zaczął odpowiadać mocnymi kontrami z lewej ręki. Pojedynek nabierał rumieńców, a tuż przed przerwą Jose przeprowadził jeszcze jeden szturm. Świetna, równa i zażarta była czwarta odsłona. Najtrudniejsze zadanie mieli punktowi, którzy musieli w niej opowiedzieć się za jednym bądź drugim. Podobny przebieg miało piąte starcie. Ramirez groźnie bił w kombinacji hakami na dół, ale Taylor odpowiadał pojedynczymi, za to soczystymi kontrami, najczęściej krótkim prawym sierpowym. Gdy zabrzmiał gong na szósta rundę, Ramirez ruszył do ataku. Uderzył prawym, ale Taylor kapitalnie przepuścił ten cios i po odchyleniu huknął swoim lewym na szczękę, posyłając oponenta na deski. Amerykanin szybko poderwał się z maty i dalej atakował, próbując zamazać złe wrażenie. Jeszcze w tej samej rundzie Taylor dwa razy złapał go jednak na ładną kontrę z lewej ręki - 10:8. W siódmym starciu przez dwie i pół minuty trwała ostra bitka, aż nagle Szkot wyszedł z klinczu krokiem w tył, strzelił lewym podbródkowym i po raz drugi przewrócił przeciwnika. Ale Ramireza wyratował gong. Po przerwie Josh zaczął wywierać coraz większy pressing, niemal każdą akcję rozpoczynając lewym na dół, czym "otwierał" sobie potem rywala na górę. Znakomicie też zbierał ciosy na gardę i z bloku odpowiadał kontrami. W dziewiątej rundzie tempo nieco spadło, co było na rękę Ramirezowi. On miał kryzys w poprzednich minutach i teraz mógł złapać drugi oddech. W dziesiątej Amerykanin radził sobie naprawdę dobrze, lecz w samej końcówce Szkot zabrał mu 9:10 na 10:9 świetną kontrą lewym sierpowym. W ostatnich dwóch rundach Ramirez poszedł na żywioł, choć świetny w defensywie Taylor nie panikował i sprawiał, że zdecydowana część tych akcji pruło powietrze. A gdy zabrzmiał ostatni gong, uniósł ręce w geście tryumfu. Sędziowie punktowali wyjątkowo zgodnie - 114:112, wszyscy na korzyść Szkota!