Jeżewski od początku walki był skoncentrowany, uważny i precyzyjny. Szczególnie groźne były kontrataki polskiego pięściarza, na które 38-letni Bryant nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Wydawało się, że jeśli tak dalej pójdzie, to przybysz z Nowej Zelandii wkrótce zostanie zastopowany, jednak ten przyjmował kolejne ciosy Jeżewskiego bez zmrużenia oka. A czym dalej w las, tym było dla niego łatwiej. W drugiej części walki Jeżewski niestety opadł nieco z sił i choć ciągle miał zdecydowaną przewagę, nie stanowił już dla swojego rywala takiego zagrożenia. Wprawdzie pojedyncze zrywy Bryanta nie robiły na nim wrażenia, jednak sam Nikodem również nie był już tak precyzyjny i dynamiczny jak na początku pojedynku. Ostatecznie po ośmiu rundach sędziowie wypunktowali walkę w stosunku 79-72, 78-73 i kompletnie niezrozumiale 76-75 na korzyść Polaka. Możemy tylko ubolewać, że pojedynek ten nie był dla Jeżewskiego przetarciem przed bojem z Adamem Balskim, który - jak podkreślił w wywiadzie udzielonym tuż po walce sam Nikodem - w tym roku już na pewno nie dojdzie do skutku...