Przypomnijmy fakty. Forrest miał 9 lipca spotkać się Jarrellem Millerem (23-0-1, 20 KO). "Big Baby" wpadł jednak po raz trzeci w karierze na dopingu, a Forrestowi szybko znaleziono nowego przeciwnika w osobie Carlosa Takama (39-5-1, 28 KO). Na punkty po dziesięciu rundach wygrał Takam. - Testy były wyrywkowe i robione są coraz lepiej. Gdyby nie to, musiałbym rywalizować z facetem, który już na starcie ma nade mną przewagę. To pokazuje kim naprawdę jest Miller. Nie znam go osobiście, ale to zły człowiek. Bo za każdym razem, gdy w sporcie wspomagasz się w niedozwolony sposób, szczególnie w takim sporcie jak boks, odbieram to jako próbę zabójstwa i tak według mnie powinny być traktowane te wykroczenia. Przecież każdy pięściarz może teoretycznie zginąć podczas walki. W moich oczach doping w boksie to próba zabójstwa - mówił rozgoryczony Forrest. Ale... No i właśnie. Zrobił z siebie głupka, bo właśnie on wpadł na stosowaniu niedozwolonych środków. Komisja Sportowa Stanu Nevada zawiesiła go na cztery i pół miesiąca. Amerykański "ciężki" wpadł na wyrywkowym badaniu przeprowadzonym 3 lipca. Wyniki przyszły już jednak po walce z Takamem. Poza dyskwalifikacją na cztery i pół miesiąca zawodnik będzie musiał również zapłacić 9900 dolarów kary oraz opłacić wyrywkowe badania przy okazji kolejnej walki.