Pojedynek od początku był toczony w bardzo wysokim tempie. "Big Baby" mimo tego, że wniósł przed tą walką na wagę aż 138 kilogramów, to w swoim stylu zadawał ogromną liczbę ciosów i był znacznie aktywniejszym pięściarzem od zawodnika z Abbeville. Dlatego też zdecydowana większość rund zapewne wędrowała na kartach sędziów na jego konto. Duhaupas wprawdzie miał w tym pojedynku również swoje momenty i kilkukrotnie udało mu się "podłączyć" faworyta publiczności, ale do jakiegokolwiek nokdaunu było daleko, a poza tym jak na dłoni było widać, że to Miller jest pięściarzem, którego ciosy robią większe wrażenie na przeciwniku. Kiedy Duhaupas starał się przejmować inicjatywę i pozostawał w ruchu, to pojedynek wyglądał dla niego nawet całkiem nieźle, ale zdecydowanie więcej było w boksie Johanna pasywności, która automatycznie sprawiała, że w ringu totalnie zaczynał dominować Amerykanin. Francuz dał też niepotrzebnie narzucić sobie walkę w półdystansie, która stanowiła wodę na młyn dla pięściarza o pseudonimie "Big Baby". Rekordowa wysoka waga Jarrella mogła dawać nadzieję Duhaupas, że w końcówce walki 29-latek pisząc kolokwialnie "spuchnie". Nic takiego jednak się nie stało. To pięściarz z Nowego Jorku do ostatnich sekund dwunastej rundy dyktował tempo i zasypywał dzielnego Francuza lawiną ciosów, choć i ten starał się nie pozostawać dłużny. Ostatecznie żaden z pięściarzy nie zdołał jednak przełamać rywala, a zatem zwycięzcę musieli wskazać sędziowie punktowi. A Ci nie mieli wątpliwości - 119-109, 119-109, 117-111, jednogłośnie na punkty zwyciężył Jarrell Miller. Teraz Anthony Joshua? To bardzo prawdopodobne.