Gdy Alvarez pokonał w pierwszy weekend maja Daniela Jacobsa, zunifikował tytuły WBC, WBA i IBF. Ten pierwszy pas już stracił, a wkrótce może zostać pozbawiony również korony IBF, gdyż nie ma zamiaru boksować z mało rozpoznawalnym Ukraińcem. Jeśli tytuł będzie wakujący, Derewianczenko mógłby spotkać się o niego z Giennadijem Gołowkinem (39-1-1, 35 KO). Kazach jest zalecany przez włodarzy platformy streamingowej DAZN jako rywal Alvareza, lecz ten odwleka z dokończeniem trylogii. Obóz Gołowkina pozostaje więc z kontakcie z drużyną Jaime Munguiy (33-0, 26 KO), z którym mógłby skrzyżować rękawice 19 października. Ale jeżeli federacja IBF pozbawi Canelo tytułu, wówczas plany Gołowkina mogą ulec zmianie i zamiast z Munguią, mógłby spotkać się z Derewianczenką. Co ciekawe Gołowkin i Derewianczenko byli z sobą już dwukrotnie łączeni. Za pierwszym razem w maju zeszłego roku, lecz Giennadij wybrał ostatecznie Vanesa Martirosyana, którego znokautował już w drugiej rundzie. Po raz drugi musiał się z nim spotkać, bo Siergiej też był obowiązkowym challengerem z ramienia IBF, lecz wtedy Kazach negocjował już rewanż z Alvarezem i oddał tytuł. Teraz historia może zatoczyć koło i "GGG" może zdobyć pas IBF właśnie na Derewianczence, a to przecież za odmowę walki z nim stracił ten sam tytuł rok temu.