Kazach wciąż czeka i liczy na rewanż z Saulem Alvarezem (53-1-2, 36 KO), jednak wcześniej dopełni swojego obowiązku. Bo Polak pozostaje oficjalnym challengerem dla "GGG" z ramienia federacji IBF. Bombardier z Karagandy zasiada na tronie International Boxing Federation wagi średniej. Polak to były mistrz Europy w tym limicie. - Przed tą całą sytuacją z koronawirusem zobowiązałem się do walki z Kamilem Szeremetą. I dotrzymam słowa. Kiedy tylko sytuacja wróci do normy, wrócę właśnie tym pojedynkiem - mówi Gołowkin, który nie wyklucza takiej walki przy pustych trybunach, bez udziału kibiców. - Najpierw Szeremeta, a następny może być "Canelo". On unikał walki ze mną we wrześniu ubiegłego roku, a potem unikał walki w maju. Dlatego też postanowiłem pójść swoją drogą i zawalczę z moim obowiązkowym pretendentem. Nie mogłem dłużej na czekać na Alvareza - kontynuował Kazach, który, w razie pokonania Polaka, po raz 21. obroni tytuł mistrza świata wagi średniej i pobije rekord Bernarda Hopkinsa. - To będzie dla mnie coś naprawdę ważnego. Tym samym mógłbym przejść do historii boksu. Pozostaję w świetnej formie i nastroju - zakończył Gołowkin.