Polak będzie bronił w tej potyczce tytułu mistrza świata federacji WBO w wersji tymczasowej, choć lepszy z tej dwójki zostanie przemianowany na pełnoprawnego championa, po tym, jak Aleksander Usyk powędrował do wagi ciężkiej. - Briedis to dobrze wyszkolony i bardzo silny zawodnik. W dwóch ostatnich walkach jednak nie pokazał się z najlepszej strony. Dużo lepiej wyglądał w walce z Usykiem i Huckiem. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w 2010 roku. On przyjechał do nas na treningi do Warszawy i nawet raz zaboksował na naszej gali. To miły facet i bokser światowej klasy. Teraz musi się jednak nastawić na prawdziwą wojnę. Zamierzam wygrać ten pojedynek, ale i cały turniej - nie ukrywa pięściarz z Wałcza. - Zawsze walczę od początku do końca. I nawet gdy przegrywam na punkty, tak jak było w przypadku starcia z Huckiem, wierzę do samego końca w zwycięstwo. Nigdy się nie poddaję. Wystąpię na wyjeździe, Mairis z pewnością będzie miał więcej kibiców, ale ja też na pewno usłyszę swoich. Nie mam pojęcia jak będzie wyglądała ta walka, wiem natomiast, że to ja będę schodził z ringu jako wygrany. Mam świetnego trenera i nauczyciela. Fiodor Łapin przygotował plan A, ale również w razie potrzeby B i C. Będę gotowy na każdy wariant i scenariusz - kontynuował "Główka". - Yunier Dorticos pokonał w ćwierćfinale mojego rodaka Mateusza Masternaka. Mam nadzieję, że on i ja awansujemy do finału, dzięki czemu stanę przed szansą zrewanżowania się mu. Mogę jednak zmierzyć się zarówno z Dorticosem, jak i Tabitim. Póki co skupiam się tylko na wojnie z Briedisem - zakończył Głowacki.