Znakomity Ukrainiec, który znany jest z tego, że lubi oddać pierwszą rundę, by rozpracować rywala, w pierwszych trzech minutach nie zrobił prawie nic. Anglik natomiast trafił raz lewą ręką na górę i raz na dół. Po przerwie "Matrix" zaczął skracać dystans, podchodził blisko nogami i coraz częściej bił ciosem prostym. Ale Campbell polował groźnie swoją lewą ręką. Łomaczenko boksował praktycznie tylko prawą ręką, lecz gdy na minutę przed końcem trzeciego starcia dwukrotnie odpalił "bombę" z lewej, oba te ciosy doszły głowy Brytyjczyka. W czwartej rundzie Wasyl zaczął dawać koncert i pokaz swojej techniki. Kapitalnie schodził z linii ciosu, samemu bijąc celnie lewą ręką na dół oraz prawą na górę. Po przerwie Campbell podkręcił tempo i starał się narzucić pressing. Ale spotkał na swojej drodze geniusza szermierki na pięści. W połowie piątego starcia Ukrainiec wciągnął reprezentanta gospodarzy na kontrę lewym sierpowym. W końcówce ponowił taką samą akcję, raniąc Campbella. A gdy ten podniósł ręce, Łomaczenko strzelił lewym hakiem w okolice wątroby. Gdy zabrzmiał zbawienny gong na przerwę, Anglik schodził do narożnika z grymasem bólu wypisanym na twarzy. Wasyl jednak nie śpieszył się i konsekwentnie robił swoje. Po przerwie pracował prawym prostym. W końcówce Campbell zaczął się odgryzać, lecz na półmetku przegrywał wyraźnie na punkty. Kibice zgromadzeni w O2 Arena w Londynie poderwali się z miejsc na minutę przed końcem siódmej rundy, gdy Campbell wciągnął Ukraińca na kontrę lewym podbródkowym. To jednak tylko rozsierdziło Łomaczenkę, który aż do gongu demolował twardego przeciwnika. W ósmym starciu Anglik niesiony dopingiem swoich kibiców bił z całych sił po dole. A wielki mistrz nacierał, lokując na jego głowie coraz więcej ciosów, wydłużając swoje serie do 4-5 uderzeń. W dziewiątej rundzie zaprzestał pressingu, cofnął się do defensywy, a z obrony świetnymi kontrami nękał dzielnego pretendenta. Prawy prosty pracował niczym automat. W dziesiątej rundzie Campbell wrócił do gry. Nieznacznie przeważał w niej wciąż Ukrainiec, lecz nie była to już taka dominacja jak chwilę wcześniej. Była to tylko cisza przed burzą... W jedenastej odsłonie Łomaczenko wrzucił piąty bieg i znów zaczął demolować na zmianę tułów i twarz rywala. Anglik dzielnie znosił wszystko, aż minutę przed końcem przyklęknął po kolejnej "bombie" na korpus. Zdołał dotrwać do gongu i miał minutę na dojście do siebie. W ostatniej odsłonie Luke dwukrotnie ratował się faulami - gdy był zraniony ciosem na korpus, odpowiedział uderzeniem poniżej pasa, a gdy zachwiał się po lewym podbródkowym, wszedł w nogi championa niczym w walce MMA i zyskał kolejne cenne sekundy. Skończył porozbijany, ale stojąc na nogach, jak na wojownika przystało. Sędziowie oczywiście nie mogli mieć żadnych wątpliwości i jednogłośnie wskazali na Łomaczenkę - 118:109 i dwukrotnie 119:108.