Negocjacje pomiędzy drużynami Joshuy i Wildera trwają już od kilku tygodni. Wszystko się jednak coraz bardziej przeciąga, a federacja WBA naciska na Joshuę w sprawie pojedynku z obowiązkowym pretendentem Aleksandrem Powietkinem (34-1, 24 KO). Według obozu "Brązowego Bombardiera" przy odrobinie dobrych chęci promotor Eddie Hearn byłby jednak w stanie starcie z Rosjaninem odłożyć w czasie. - Walki unifikacyjne zawsze mają pierwszeństwo. Jeśli tylko poprosiliby o zgodę na ten pojedynek, bardzo wątpię, by otrzymali odmowę - twierdzi Finkel. - Skoro Joshua i Hearn naprawdę chcieli tej walki, to zamiast wygadywać, że WBA na nich naciska, mogli po prostu poprosić o zgodę na unifikację i na pewno nie byłoby z tym żadnego problemu. Fakty są jednak takie, że nikt takiej prośby z ich strony nie wystosował. Wszyscy wiedzą, że to największa walka, jaka jest do zrobienia w boksie, ale najwyraźniej obóz Joshuy nie chce dać kibicom tego, czego oczekują - uważa menedżer Wildera. Finkel zapewnia, że obóz czempiona federacji WBC zrobił wszystko, by do hitowej potyczki z Joshuą doprowadzić już teraz. - Dali nam niską ofertę walki w Wielkiej Brytanii, ale i tak ją zaakceptowaliśmy. Przekazaliśmy im, że w piątek odeślemy podpisany kontrakt, a oni teraz obwieszczają, że potrzebują decyzji już dzisiaj. Twierdzą, że zawalczą z nami po pojedynku z Powietkinem, ale dlaczego mielibyśmy w to wierzyć? Póki co pokazali tylko tyle, że nie chcą tej walki - mówi rozgoryczony Finkel. - Gdyby drużynie Joshuy naprawdę zależało na jego interesach, doradziliby mu, żeby przyjął ofertę 50 milionów dolarów z klauzulą rewanżu przy równym podziale zysków. Oni jednak tego nie zrobili - zakończył menedżer Deontay'a Wildera. Najnowsze doniesienia wskazują, że do walki Joshua vs Powietkin dojdzie 22 września, a starcie pokaże zwana sportowym Netfliksem platforma DAZN. Eddie Hearn zaproponował zaś, by do wyczekiwanego starcia czempiona WBA, IBF oraz WBO z Deontay'em Wilderem doszło w kwietniu przyszłego roku na Wembley.