W walce wieczoru podczas gali Knockout Boxing Night w Łomży Artur Szpilka (24-4, 16 KO) powinien uznać wyższość o dwa lata starszego Ukraińca Sierhija Radczenki (7-6, 2 KO), z którym jednak wygrał na punkty, ale werdykt austriackich sędziów wywołał wielkie kontrowersje. Polak podczas starcia był na deskach dwukrotnie, czego zresztą nie ukrywał w wywiadach tuż po walce. - Na pewno był jeden nokdaun, bo to pamiętam. Drugi raz też leżałem, ale to nie był czysty cios. Na pewno jeden był czysty. Teoretycznie dwa nokdauny i tyle. W środku ringu nie dałem sobie zrobić krzywdy - analizował "na gorąco" Szpilka. Większość komentatorów bez ogródek pisze jednak o skandalu związanym z werdyktem. Bokserski ekspert Przemysław Gancarczyk nazwał go wprost "największą kompromitacją w historii polskiego boksu". Zdziwienia decyzją sędziów nie krył także komentujący walkę w TVP Sport Piotr Jagiełło. - 95-93 dla Artura Szpilki to jest wygłup normalny - denerwował się komentator podczas ogłaszania wyników. - Skandaliczna decyzja sędziów, naprawdę. Panowie z Austrii wydurnili się na oczach setek tysięcy widzów. Artur Szpilka tej walki nie wygrał. Artur Szpilka pokazał wielkie serce do walki, ale panowie, którzy tę walkę punktowali to są parodyści. Na Boga, niech oni wracają do Austrii i już więcej do Polski nie przyjeżdżają - emocjonował się Jagiełło na antenie TVP Sport. Podobnego zdania był dyrektor TVP Sport Marek Szkolnikowski. Już podczas walki puścił w eter tweeta o treści "To się skończy bardzo źle dla Szpilki...", a później sam nie mógł uwierzyć w grandę, jaka dokonała się w Łomży. "Także tego... Skandaliczne decyzje sędziów, jest mi przykro i przepraszam wszystkich widzów TVP Sport. Mam sporo kwestii do przemyślenia. Wstyd" - napisał w kolejnej wiadomości. Przypomnijmy, że austriaccy sędziowie następująco oceniali starcie Szpilki z Radczenką: 95-93, 94-94, 95-92. WG