Przypomnijmy, że panowie po raz pierwszy starli się w grudniu 2008 roku, jeszcze w kategorii junior ciężkiej. Nasz "Góral" rzucił rywala trzy razy na deski i pokonał niejednogłośnym werdyktem sędziów, odbierając mu jednocześnie pas federacji IBF. Do rewanżu doszło niemal dokładnie cztery później temu - w grudniu 2012, już w wadze ciężkiej. I znów stosunkiem głosów dwa do jednego zwyciężył Polak, lecz tym razem rzeczywiście niektórzy mogli mieć wątpliwości co do werdyktu. Bo o ile pierwszą walkę Tomek wygrał bezspornie, to w rewanżu werdykt spokojnie mógł pójść w stronę wojownika z Filadelfii. - Długo dążyłem do tego rewanżu po utracie tytułu mistrza świata i bardzo mi na nim zależało, wiedziałem bowiem, że stać mnie na wygraną z Adamkiem. Wiedziałem jakie błędy popełniłem za pierwszym razem, wyciągnąłem wnioski i byłem dobrze przygotowany. Bardzo dobrze wtedy walczyłem, niestety skorumpowani sędziowie obrabowali mnie z oczywistego zwycięstwa - stwierdził 44-letni Cunningham, w przeszłości dwukrotny mistrz świata w limicie 90,7 kilograma. 44-letni dziś Amerykanin pauzuje już od sierpnia 2017, choć nigdy oficjalnie nie pożegnał się z ringiem. Jego rówieśnik - Tomek Adamek, wróci prawdopodobnie między liny w czerwcu. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!