Argentyńczyk zachował więc tytuł federacji WBO, ale jest przekonany, iż powinien dziś być już bezdyskusyjnym i jedynym mistrzem. - To oczywiście była dla mnie trudna walka, lecz na koniec zostałem okradziony z wygranej. Tak to widzę. Nic nie odbieram Charlo, ale to ja byłem lepszy tego dnia. Zranił mnie kilka razy, jednak za każdym razem wychodziłem z opresji i ostro wracałem. Te pasy powinny należeć do mnie, ale skoro on nadal ma trzy z nich, to naturalnie bardzo chciałbym rewanżu. Moim zdaniem oddałem tylko trzy rundy, drugą, dziesiątą i jedenastą. Zranił mnie w drugim starciu, ale w trzecim to ja zraniłem już jego. Nie znam planów Charlo, ja natomiast będę naciskał na rewanż. Niestety wydaje mi się, że Charlo będzie unikał tego rewanżu i wybierze sobie do walki kogoś innego - stwierdził Argentyńczyk. - Ten rewanż może odbyć się nawet w Houston. Pojedziemy do miasta Charlo jeśli tylko będzie taka potrzeba - wtrącił Sebastian Contursi, menedżer Castano.