Kuba zgodnie z przewidywaniami ruszył bardzo ostro. Przebijał prawym sierpowym gardę rywala. Pięściarz z Jeleniej Góry był lekko naruszony, ale przetrwał kryzys i od połowy rundy uruchomił nogi, zaczął stopować ataki przeciwnika lewym prostym i wrócił do gry. Oczywiście przegrał 9:10, lecz wydawało się, że najgorsze już za nim. Po przerwie wciąż był w odwrocie, unikał jednak obszernych sierpów, a sam kilka razy trafił hakiem na korpus. Robiło się ciekawie. Trzecie starcie zdominował Bodzioch. Jego ciosy na korpus odebrały rywalowi oddech. On to zauważył, podkręcił tempo i poza akcjami po dole trafił również ładnym prawym krzyżowym na górę. W czwartej odsłonie przewaga Kamila powiększyła się jeszcze bardziej. Przepuszczał obszerne sierpy Jakuba, kontrował, wydłużał serie i choć sam także był zmęczony, charakterem zajeżdżał Sosińskiego. Początek piątej rundy to znów ładne lewe haki Bodziocha w okolice wątroby. A one przecież najbardziej odbierają oddech. Był też długi lewy prosty, którym rozkrwawił nos oponenta. Ostro było w ostatnim starciu. Zaczął Bodzioch prawym krzyżowym na górę. Za moment Sosiński odpowiedział prawym sierpowym. Obaj poczuli te ciosy, lecz byli zbyt wyczerpani, by ponowić akcję. 50 sekund przed końcem Kuba zranił Kamila prawym sierpem na szczękę. Sędzia Łagosz niepotrzebnie przerywał walkę, gdy Bodzioch tracił ochraniacz na zęby. Wszak to nie boks olimpijski... Ostra końcówka dla Sosińskiego. Naprawdę fajna walka, lepsza niż większość z nas się spodziewała. A jak to wyglądało na kartach sędziów? 58:56, 59:56 i 58:56 - wszyscy na korzyść Bodziocha, który udanie wrócił do gry po przykrej porażce z Marcinem Siwym. Na karcie bokser.org również 58:56 (2, 3, 4, 5) dla Kamila.