- Wieczór walki z Cotto to była perfekcyjna noc. Nikt wtedy nie dawał mi szans. Podobnie było z "Canelo", ale nie mogę nazwać tamtego pojedynku perfekcyjnym, skoro nie wygrałem - wspomina były mistrz świata wagi junior średniej. - Kiedyś podróżowałem po różnych miejscach, boksowałem w różnych krajach, w Meksyku, Kanadzie czy Panamie, żeby w końcu dostać swoją mistrzowską szansę. Teraz jestem w podobnym miejscu kariery. Nie robiłbym tego cały czas, gdybym nie wierzył, że znów mogę zostać mistrzem świata. Inaczej to nie miałoby sensu i nie traciłbym czasu. Nie jestem tu, by testować innych i przy okazji trochę zarobić, jestem tu, bo chcę znów być mistrzem. To część mojej drogi powrotnej, a każde kolejne zwycięstwo przybliża mnie do obranego celu. Mam nadzieję, że następnym razem spotkam się i pokonam już kogoś o większym nazwisku. Wierzę, że moje dni chwały jeszcze wrócą, a wszystko zacznie się właśnie w piątek w Dubaju - dodał 35-letni Trout.