- Teraz czeka mnie najcięższa walka, czyli z samym sobą i złymi nawykami żywieniowymi. Schodzę do kategorii cruiser, by poświęcić się w pełni i oddać temu przez najbliższe trzy-cztery lata. A celem jest walka z Briedisem - powiedział Szpilka. - Wyznaczyłem sobie górną granicę 98 kilogramów, jakiej nie chcę przekraczać. I właśnie mając te 98 kilogramów chcę lecieć na kolejny obóz przygotowawczy. Mam nową motywację, gdyż widzę się bardzo wysoko w kategorii cruiser. Potrzebuję mniej więcej pół roku na zejście do granicy 90,7 kilograma. Wcześniej chciałbym jeszcze stoczyć jedną walkę w jakimś umownym limicie - nie ukrywa "Szpila". Zanim udałoby się doprowadzić do ewentualnego pojedynku z Mairisem Briedisem (26-1, 19 KO), wcześniej Artur, oczywiście na naszym podwórku, chętnie załatwiłby raz na zawsze konflikt z byłym dwukrotnym mistrzem świata wagi junior ciężkiej, Krzysztofem Włodarczykiem (57-4-1, 39 KO). - To najciekawsza obecnie walka na naszym rynku. Nie byłoby w niej żadnego kiczu. Tu jest czysta złość i prawdziwa nienawiść. On już kiedyś dostał ode mnie w trąbę, ale wiem o tym, że to nie byłaby taka łatwa walka. Nie lubię go, natomiast zawsze go szanowałem jako zawodnika - mówił stanowczo Szpilka. - Walka z Krzysztofem Zimnochem teraz nie miałaby żadnego sensu, natomiast jeśli on wróci i wygra ze dwie potyczki, to być może z nim również się spotkam. Ale dziś sens mają walki z Włodarczykiem, a potem Briedisem, o ile wcześniej nie dopadnie go "Główka" - dodał Szpilka, który po raz ostatni w kategorii cruiser walczył dekadę temu.