Ugonoh w założeniu miał być nową gwiazdą federacji KSW, czyli wiodącej w Europie organizacji mieszanych sztuk walki.Plan był prosty: polski sportowiec miał być powoli rzucany na głębsze wody, ale najpierw potrzebował w nowej dla siebie dyscyplinie zaliczyć kilka testów.Pierwszy zdał bardzo dobrze, ale już przy drugim egzaminie potwornie powinęła mu się noga.Pierwsza runda starcia z Samociukiem, który w ostatniej chwili wskoczył jako rywal dla Ugonoha, układała się po myśli Izu. Wydawało się, że nokaut wisi w powietrzu, ale Samociuk przetrwał ogromny kryzys. Z kolei Ugonoh po pierwszej rundzie już miał dość. Do drugiej odsłony przystąpił tak "wypompowany", że mową ciała od razu zaczął prosić się o porażkę. Artur Szpilka nie dobija Izu Ugonoha Samociuk to zauważył i zdecydowanie ruszył z ofensywą. Przewrócił Ugonoha i w parterze zaczął go okładać pięściami po głowie. Ugonoh już nie był w stanie nawet się bronić i sędzia słusznie przerwał pojedynek. Porażką swojego przyjaciela przejął się Artur Szpilka, pięściarz wagi ciężkiej, który razem z Izu trenuje na tej samej sali. W rozmowie z ringpolska.pl można było odnieść wrażenie, że "Szpila" nie chciał dobijać swojego serdecznego kolegi.- Obejrzałem powtórkę tej walki. Szkoda, bo wiem, jak ciężko trenuje. Sport i ta cała mentalna presja... Ciężko mi się wypowiadać. Mam nadzieję, że jakoś szybko się odbuduje i wróci na swoje tory. Dla każdego zawodnika to nigdy nie jest fajna sytuacja. Tym bardziej, kiedy zmienił dyscyplinę i jedną walkę wygrał, a drugą przegrał. Teraz wszystko zależy od niego - twierdzi były pretendent do tytułu mistrza świata wszechwag.