Sprawdzian przed przyszłorocznym pojedynkiem o pas mistrza świata WBC, do którego Polak już został wyznaczony przez federację, wypadł dostatecznie, żeby nie powiedzieć miernie. Każdy kibic boksu wie, że walki "Diablo" nie należą do spektakularnych i długimi fragmentami nie porywają, ale w stolicy polskich Tatr zabrakło wszystkiego od pierwszego do ostatniego gongu. Mocno już wyboksowany Polak, w dodatku borykający się z ciągłymi problemami ze zdrowiem, nie był w stanie zdominować rywala, który na świecie w ogóle się nie liczy. Zespół sędziów z Austrii, których macierzysta federacja drugi raz z rzędu nadzorowała galę grupy Knockout Promotions, jednogłośnie opowiedział się za Włodarczykiem. Arbitrzy punktowali 98-92, 97-93 i 96-94 na korzyść byłego dwukrotnego mistrza świata wagi junior ciężkiej. Danie główne, zaserwowane przez "Diablo" w okolicach północy, kompletnie nie przypadku do gustu Arturowi Szpilce. Popularny pięściarz jasno dał do zrozumienia, że Włodarczyk podsunął wszystkim na tacy zupełnie niestrawny posiłek. "Po drugiej rundzie zasnąłem, nie da się tego oglądać, sorki" - bez ogródek napisał na Twitterze Szpilka. I dodał jeszcze, że cały czas ma apetyt na ich wspólną walkę: "Zawsze, nie da się go oglądać, na siłę pchają jak mogą... Szczerze po drugiej rundzie zasnąłem, obudziłem się, czytam i widzę, że nic nie straciłem". Art