Rozmowa z portalem bokser.org odbija się głośnym echem, bo Wasilewski wyszedł z roli dyplomaty i bardzo bezpośrednio, a momentami nawet aktorsko, odpowiadał na pytania i naśladował postawę Szpilki.Jego zdaniem były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej miał doprowadzić do wielkiej konsternacji sponsora Różańskiego, Rafała Kalisza, który przybył na negocjacje z Rzeszowa. - On przychodzi na negocjacje, siada i mówi: Macie zapłacić 350 i nie ma żadnej dyskusji. Trzepie ręką w stół i to jest cała rozmowa. Panowie, poważni biznesmeni, mieli prawie oczy i brwi na plecach ze zdziwienia. (...) Takiego naszego Arturka z Wieliczki jeszcze nie spotkał - opowiadał obrazowo Wasilewski. Powiedział też bardzo otwarcie, że jeśli Szpilka zdecyduje się porzucić boks na rzecz innych sportów walk, to będzie cyrk. - Mam obawy, czy kariera Artura, jeśli pójdzie w cokolwiek poza boksem, to będzie kariera trochę jak wyśmiewana i złośliwie atakowana Marcina Najmana. On nie wie, co to jest jakikolwiek chwyt zapaśniczy, jakiekolwiek duszenie, chwyt ju-jitsu i dźwignia. To będzie wygłup, a nie udawanie walki. Omówmy się, że dziś siedemnasty junior w Gwardii Warszawa poplącze go na macie, jak dzieciaka - ostro wycedził promotor. Żeby zobrazować, że nie rzuca słów na wiatr, opowiedział taką scenkę. - Pamiętam, jak mój kolega, kiedyś znakomity zapaśnik, sławna postać, zwany "Ciepłym" lub "Cieplakiem", czyli Michał Stanisławski na jakimś treningu złapał Artura i mówi "Boże, jaki on mięciutki". Dla zapaśników to inna budowa ciała, inne wszystko. Więc nie oszukujmy się, że jakiekolwiek występy większości pięściarzy, w tym Artura, w sportach chwytanych, to jest po prostu cyrk.