Wydaje się, że prawdziwe przesilenie nastąpiło po ostatniej walce Szpilki z Siergiejem Radczenką. Po pojedynku, który zdaniem większości ekspertów i komentatorów nie powinien zakończyć się wygraną Polaka, a nawet remis byłby krzywdzący dla Ukraińca, obie strony nie pałają do siebie przesadnym uczuciem. Promotor publicznie podnosił kwestię, że jego podopieczny być może powinien rozważyć zakończenie kariery. Teraz sam usłyszał pod swoim adresem wiele gorzkich słów. Przypomnijmy, że kilkanaście dni temu, dokładnie w prima aprilis, pięściarz poinformował, że przeszedł zabieg kontuzjowanego barku i bicepsa. Wasilewski sądził, że zawodnik robi sobie żarty. Ta sytuacja już pokazywała, że obie strony zaczęły się od siebie niebezpiecznie oddalać. W magazynie "W Ringu" na kanale Etoto TV Szpilka odniósł się do kwestii, którą niedawno zasugerował w mediach społecznościowych, że rozstaje się z Wasilewskim. Teraz jasnej deklaracji nie złożył, ale wylał z siebie żale pod adresem szefa grupy KnockOut Promotions. - Dzisiaj sytuacja nie, jaka jest. Nie jest kolorowa. Zostałem ze wszystkim sam, z operacją sam, z barkiem sam. Ze wszystkim. Jednak przeżyliśmy razem troszeczkę i czy się wygrywało, czy się przegrywało, to zawsze, co by nie mówić, Artur Szpilka dawał emocje, pełne hale, a jak nie pełne, to w większości wypełnione. I dawał promotorowi... chleb to może za dużo powiedziane, ale ciągłość pieniędzy. Uważam, że to wszystko, co się teraz dzieje, jest nie w porządku. I tak, jak mówię, chciałbym się w końcu skontaktować z promotorem i porozmawiać - powiedział "Szpila". Pięściarz podkreślił też, że to nie on stoi za zakończeniem współpracy z trenerem Romanem Anuczinem. Z jego narracji wynika, że to promotor przyszedł na spotkanie po walce z Radczenką z takim warunkiem.