31 stycznia Michał Cieślak przegrał walkę o mistrzostwo świata w wadze junior ciężkiej z Ilungą Makabu. W wyprawie do Afryki towarzyszyli mu m.in. Andrzej Wasilewski i Tomasz Babiloński. Po powrocie opowiadali historie, które ich tam spotkały. Te relacje brzmiały, jak scenariusze filmów sensacyjnych. Kilka dni temu w programie "Hejt Park" na Kanale Sportowym Dominik Ebebenge stwierdził, że promotorzy wyssali z palca te historie, a dodatkowo przesadzili z alkoholem. W wywiadzie z portalem bokser.org Wasilewski odniósł się do tych zarzutów. - Po pierwsze nie znam pana Dominika. Dowiedziałem się na miejscu od Tomka Babilońskiego, że ktoś taki istnieje, że jest podobno fajnym, pozytywnym człowiekiem, że ma kongijskie korzenie. To Tomek się z nim spotykał przed wyjazdem. Nie widziałem pana Dominika w Kongo, nie widziałem też żadnych jego ludzi na miejscu, a słyszałem, że podobno mówił, że byli jego ludzie. Nie chcę więcej się do tego odnosić, bo to trochę chyba niepoważne - powiedział. Praktycznie do rozpoczęcia gali nie było wiadomo, czy walka się odbędzie. Federacja WBC potwierdzenia, że finansowo wszystko jest dobrze. Pieniądze znalazły się tuż przed galą. Wasilewski opowiedział też kulisy tej sytuacji. - W dniu gali, w piątek o godzinie 15-tej ja zmusiłem organizatorów, żeby przywieźli gotówkę, bo był mail z WBC od prezydenta Sulamaina na moją prośbę, że jak Wasilewski i King nie potwierdzą, że dostali pieniądze, to on wycofuje tytuł. Czyli walka może się odbyć, ale nie o WBC. Wtedy pojawiła się gotówka u nas - zdradził. Polska strona dostała pieniądze do ręki. Co ciekawe znacznie wcześniej przelano żądaną sumę na amerykańskie konto Dona Kinga, który jest promotorem Makabu. - Okazało się, że panowie mieli jednak konto w Ameryce i w ciągu godziny Kingowi przesłali pieniądze. To jest potwierdzenie tego, co się tam wydarzyło. Spokojnie te pieniądze mogli przelać, nasze pieniądze też, a przez kilkanaście dni udawali, że nie wiedzą jak - przyznał. MP